środa, 27 stycznia 2016

"Kolęda"...



M.
Jesteś już;-), Fajnie, bardzo cieszę się:-))

E.
Jestem, jestem:-). Dziś opowiem Ci o "Kolędzie",
a dokładnie o wizycie księdza wikarego..., który odwiedzał
rodziny. Było to w styczniu- wiele, wiele lat temu.

Mojego syna jeszcze na świecie nie było. Tamtego dnia
byłam ja i moja i mama, ale był to czas, kiedy byłam
z ojcem- naszego dziecka.

Na początku pomodlił się, a kiedy usiedliśmy- spojrzał
w dane osobowe, które miał w teczce. Już od samego
początku dało się zauważyć, że jest człowiekiem 
z tzw. "humorem" i tzw. "ciętym językiem", 
ale nie mówiłam głośno swoich myśli... .

I nagle Ksiądz odezwał się. Czytał po kolei nasze nazwiska
i pytał, kto jest kim. Mojego (byłego) partnera nie
było z nami- tego dnia był w pracy. Nagle dodał:
"O!, proszę mam tu trzy nazwiska i każde inne. Proszę
powiedzieć, dlaczego...?" Mama powiedziała, "że to
mój partner". Było mi nieco wstyd, ale nadal milczałam.

I nagle, "jak z bata strzelił"- powiedział o to takie słowa":
"Ho, ho, ho- widzę, że Państwo żyjecie na <<kocią łapę>>.
Mówiąc o tym zrobił taki ironiczny uśmieszek, że "nie 
przypiąć, nie przyłatać...". Wkurzyłam się wtedy, bo nie
mogę powiedzieć, że "nie".
Nie wytrzymałam "i pięknym za nadobne"- odpowiedziałam:
- Co Ksiądz powie? A ja myślałam, że taki związek
inaczej się nazywa... . Spojrzał na mnie, uśmiech na
twarzy, jakby nieco zanikał, zastanowił się chwilę, 
nie wytrzymał, aby nie zapytać...
Ciekawość tego Księdza była tak wielka, że przekroczyła
Jego wiek, doświadczenie, wykształcenie..., i.t.p.
"A jak nazywa się taki związek? Proszę powiedzieć..."- zapytał.
- Konkubinat proszę Księdza..., konkubinat- powiedziałam.
Na co Ksiądz- "O! widzę, że Pani z polskiego dobra była".
- Dziękuję, nie narzekam. Z innych przedmiotów też było
nie najgorzej- powiedziałam.

M.
Ewo... i co na to Ksiądz? Co Tobie powiedział? Powiedz.

E.
Pytasz- "co na to Ksiądz? Nic mi więcej nie powiedział.
Ale to już nie był taki sam Ksiądz, jaki wszedł do nas
do domu. Niby ten sam  a jednak inny... .
To już był taki Ksiądz- jaki powinien być. Wchodząc do
naszego domu nie przywitał się z nami- dokładnie
nie podał nam ręki (dłoni). Myślałam różnie na ten temat...
Wychodząc z naszego domu- podał nam rękę. Na Jego
twarzy pojawił się szacunek- zarówno dla nas, jak i dla
Niego samego.

Po wyjściu Księdza, moja mama tak powiedziała do
mnie- "Ale Mu powiedziałaś! Z jednej strony może
dobrze, bo naśmiewał się z Ciebie. Powiedziałaś Mu,
to już był inny... . I nawet rękę Tobie podał przed wyjściem...".

Jak to?- zapytałam. Tobie nie podał? "Nie"- usłyszałam
w odpowiedzi. Zaczęłam sobie to wszystko przypominać...
Faktycznie! Ksiądz podał rękę dla mnie..., a Tobie- nie
- powiedziałam. "Widzisz, jak to jest- szukał 'zaczepki'
- 'odcięłaś' się, a On w zamian potraktował Cię z takim
szacunkiem"- powiedziała moja mama.

M.
Niesamowita historia..., pokazujesz w niej tak wiele spraw.

E.
To jeszcze nie wszystko. Chcę jeszcze coś dopisać w tym
"poście", ale nie dziś. Dziś mówię już- dobranoc.

M.
Dobranoc:-) i do usłyszenia;-):-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz