środa, 17 sierpnia 2016

Wizja..., 2016



M.
Czekałem na Ciebie- z nadzieją, że w końcu zaczniesz pisać.
Wiem, że ostatnio byłaś zajęta więcej, niż kiedykolwiek,
a jednak..., znalazłaś czas, aby coś napisać.
Napisać o tym, o czym zapowiadałaś już wcześniej, bo
o tym nie opowiadałaś mi.
Opowiadaj Ewo:-)

E.
Witaj:-). To był koniec kwietnia, tego roku. Kładłam się
już spać. Było przed 24:00, tak może 23:50. Siadłam
na swoim łóżku, tuż obok poduszek. I nagle zobaczyłam
("wizja wyobrażeniowa"), ale to było coś więcej- nawet
nie potrafię tego nazwać..., że w moją stronę Ktoś idzie...

M.
Kto to był?

E.
To był Pan Jezus. Podążał w moją stronę- od strony
południowej. Miał rozpuszczone, gęste, ciemne (prawie czarne)
włosy, takie pofalowane, jak się nosi przez cały dzień
warkocze, a później- kiedy rozplata się je- to włosy tak
właśnie wyglądają. Miał na sobie długą suknię- jasną
- chyba szarą, długie rękawy- rozszerzane- przy dłoniach.

M.
Był sam?

E.
Nie. Za nim szła Matka Boża Kodeńska. Podeszli bliżej mojego łóżka. Pan Jezus popatrzył na mnie, tak samo zrobiła Matka Boża. 
Pan Jezus patrzył tak delikatnie, aby mnie nie wystraszyć,
bo Jego wzrok jest bardzo przenikliwy.

M.
Ewo, ale Ty codziennie patrzysz w oczy Panu Jezusowi
i już nie lękasz się tak, jak na początku...

E.
To prawda, ale to spojrzenie było bardziej inne- takie
bardziej rzeczywiste, niż Pan Jezus ma na obrazach.

M.
Mówił coś do Ciebie?

E.
Najpierw usiadł na brzegu łóżka. Ja- przy poduszkach, a
On- z drugiej strony. Matka Boża podeszła bliżej,
uśmiechnęła się, ale nic nie mówiła. Pan Jezus popatrzył 
jeszcze raz na mnie i powiedział:
"Przyszliśmy, aby powoli przygotowywać Cię do śmierci."
Kiedy mi to powiedział- wstał i gdzieś poszli.

M.
I co Ty na to?

E.
Nic nie odpowiedziałam.

M.
Ewo, a może Ty źle zrozumiałaś? Może Pan Jezus powiedział:
"...przygotować do śmierci."

E.
Nie. Dobrze pamiętam, że usłyszałam- "przygotowywać...".

M.
Niesamowite!!! I później różnie się czułaś. Powiedziałaś mi, 
że już przeszłaś "śmierć" i nawet nie wiedziałaś, jak ją
nazwać... . Czy dzisiaj już wiesz, jak ją można określić?

E.
To była próbna "śmierć", przygotowująca mnie do tego,
co będzie tak na prawdę. Postaram się kiedyś o tym napisać,
o ile Bóg mi na to pozwoli .

M.
A jeszcze tak na koniec powiedz coś więcej o cyfrze "69",
cyfrze- która wyszła po zsumowaniu na zakończenie Twojego,
pierwszego "Blogu". Proszę..., bo tym wiedziałaś już
o wiele wcześniej...

E.
To prawda. "69", to cyfra mówiąca, że Bóg dał mi tyle lat
życia..., ale czy ludzie pozwolą na to, aby tyle lat żyć...?
Tak "po ludzku" powiem, że myślę, że nie pozwolą.

M.
Wszystko jest w rękach Boga, a nie ludzi.

E.
Prawda:-)

M.
A czemu Bóg miałby Ci dać "69"  lat życia?

E.
Pan Jezus miał 33 lata, gdy umierał na krzyżu. Bóg chciałby
mi dać 2 razy więcej.
33 + 33 = 66

M.
Zgadza się..., a te trzy lata, to za co?

E.

1 ROK - za "ROK WIARY".
2 ROK - za "ROK NADZIEI".
3 ROK - Za "ROK MIŁOŚCI".

33 + 33 = 66 + 1 + 1 + 1 = 69

M.
Wiem, że już idziesz spać, ale zapytam - tak na zakończenie
dzisiejszego "postu". Czy teraz będziemy częściej się
spotykać na tym "Blogu", bo wiem, że teraz będziesz miała
więcej czasu...?

E.
Napiszę jeszcze raz. O ile mi Bóg mi na to pozwoli, to tak.

M.
Acha. Wszystko zrozumiałem. Dziękuję i dobranoc Ewo:-)

E.
I ja dziękuję:-). Dobranoc i Tobie:-)