niedziela, 28 lutego 2016

Obrazy



E.
Witaj ponownie;-)

M.
Jesteś już??? Witaj:-)

E.
..., a teraz zapowiedziany "post"- "Obrazy".

Wspomniałeś, że mam kilka obrazków, na których
jest Pan Jezus. To prawda..., ale dziś opowiem Ci
o trzech.

Pierwszy obraz kupiła moja Babcia- Mama mojej Mamy.
Obraz ten nosi nazwę:
Najświętsze Serce Jezusa Błogosław Nam

Drugi obraz, to:
Bóg bogaty w miłosierdzie
I tę historię znasz, bo opisywałam ją w jednym
ze swoich "Blogów".

Trzeci obraz... i niech ten obrazek na razie będzie:
Tajemnicą

M.
Ewo- wiem, że zaznaczasz kolorami pewne sprawy
na swoim "Blogu", ale po raz pierwszy robisz to inaczej...
Ja znam te kolory. Nie raz zaznaczałaś nimi:
Niebieski- to:           WIARA.
Zielony- to:           NADZIEJA.
Czerwony- to:         MIŁOŚĆ.

M.
Powiedz, proszę (jeżeli możesz), co to oznacza?
Wytłumacz chociaż, to co wiesz...

E.
Pierwszy obraz kupiła moja Babcia. Z czym kojarzy 
nam się serce? Serce kojarzy nam się z Miłością.
Na Sercu jest Krzyż. To oznacza mękę, cierpienie, ból.
Kto jest na tym obrazie? Na obrazie tym jest Pan Jezus.
Największa MIŁOŚĆ, jaka może być. Odsłania
swoje Serce, aby pokazać nam, jak bardzo Kocha człowieka
- Ciebie, mnie, każdego z nas. Serce, które przeszło
tyle bólu, męki i cierpienia. Więcej Ktoś napisał
w "Litanii do Najświętszego Serca Pana Jezusa".

Babcia nie tylko przyniosła obraz. Ona przyniosła
Pana Jezusa. Ona przyniosła MIŁOŚĆ.

E.
Drugi obraz, to ja kupiłam- "Bóg bogaty w miłosierdzie".
Co mówił mi "Głos wewnętrzny"? Usłyszałam:
"Czekałem tu na Ciebie. Zabierz mnie ze sobą".
Zapytasz- "Kolejny obraz z Panem Jezusem"?
Odpowiem- tak. Czy tylko kolejny??? Nie tylko.

Ten obraz, to tak naprawdę kopia obrazu- "Ufam Tobie".
ale też "Miłosierdzie", bo na nim jest napis:
"Bóg bogaty w miłosierdzie. Do mego domu przywiozłam
NADZIEJĘ i MIŁOSIERDZIE.

E.
Trzeci obrazek nazwałam TAJEMNICĄ. Na nim również
jest Pan Jezus. Ten obrazek, to nie tylko Pan Jezus,
bo tak jest w istocie. Ten obrazek, to również WIARA.

Czy musiałam mieć Je wszystkie trzy? Tak, ale to już
Tajemnica Boga.

M.
Czuję, że to nie wszystko..., o czym chcesz opowiedzieć...

E.
..., bo to jest prawda, co czujesz i jak:-), ale o tym
napiszę niebawem. Kolejna nocka nas zastała;-),
dobranoc:-)

M.
Dobranoc Ewo:-). Śpij spokojnie, niech Ci przyśnią
najpiękniejsze sny;-):-)

E.
:-):-):-)





piątek, 26 lutego 2016

Uroczystość (...)



E.
6. 06. 2014- piątek

Tego dnia musiałam gdzieś wyjechać. Byłam tam też
w Kościele. Chciałam pójść do Spowiedzi, ale żadnego
Księdza nie było w konfesjonale. Przyjechałam
do domu i jeszcze zdążyłam pójść na Mszę Świętą
- w swojej parafii. Tego dnia było więcej Księży,
którzy spowiadali, bo w niedzielę miała odbyć się
wielka uroczystość, a właściwie dwie. Od samego
początku nie czułam takiej potrzeby, aby chodzić do
spowiedzi w mojej parafii..., ale tego dnia byłam...,
i to u Ks. Proboszcza. Ks. Wikary był usatysfakcjonowany
tym, że widzi mnie klęczącą przed konfesjonałem,
bo to On tego dnia odprawiał Mszę Św. z innym
Księdzem (mniej więcej w Jego wieku), ale wcześniej
wyszedł do Ołtarza, a tamten Ksiądz siedział na
krzesełku (taki niby konfesjonał) i nie widział mnie,
ale Ks. Wikary mrugnął do Niego, że jestem, a Ten
dyskretnie wyjrzał zza oparcia. Popatrzył na mnie.

M.
I wiemy, dlaczego...

E.
8. 06. 2014- niedziela

Wiedziałam, że na tę uroczystość został zaproszony
również (były) Ks. Proboszcz. Byłam pewna, że nie
przyjedzie, a jeżeli już- to tylko na obiad, a jednak...,
bo to, co zrobił w naszej parafii..., to może kiedyś o tym
napiszę...

M.
Przyjechał???

E.
Tak. Kiedy otworzył drzwi- dotknęło mnie trochę,
ale nie czułam złości, ani dobrych odczuć- odnośnie
Jego osoby. Było mi Jego żal i nic więcej. Kiedy wszedł
do Kościoła- nie widziałam, aby ktoś do Niego podszedł
- ani parafianie, ani Ci, którzy z Nim pracowali. Zupełne
odrzucenie.

M.
Ty wiesz Ewo, jakim bólem dla człowieka jest odrzucenie,
dlatego było Ci Jego żal; rozumiałaś Go..., mimo
tego, że tyle krzywdy zrobił Tobie i Twojemu dziecku.

E.
I nie tylko mnie i mojemu dziecku, ale wielu osobom.

A teraz napiszę w skrócie i to, co było najważniejsze
w minionych Uroczystościach. Nabożeństwo trwało
ponad trzy godziny. Jakoś wystałam-ale, gdy przyszłam
do domu- myślałam, że padnę- tak mnie bolały plecy,
tak mnie bolał kręgosłup. Po Mszy Świętej było
"specjalne" Błogosławieństwo. Każdy zbliżał się 
w stronę Ołtarza, a później klękał. Ksiądz udzielał
Błogosławieństwa. I ja poszłam w stronę Ołtarza...
Uklękłam. I mnie Ksiądz Pobłogosławił. Oprócz
tego Księdza było jeszcze dwóch innych przy Ołtarzu.
Oni dawali każdemu z nas po jednym obrazku.
Z początku nie widziałam, kogo te obrazki przedstawiają,
ale jeden jakoś tak odwrócił do mnie. Zobaczyłam
na nim Jednego ze Świętych. I nagle ten drugi Ksiądz
odwrócił rękę tak, że zobaczyłam, Kto jest na drugim
obrazku..., ale ten pierwszy Ksiądz podszedł do mnie
i już miał mi podać obrazek ze Świętym... i nie wiem
czemu..., ale w myślach zaczęłam niemal krzyczeć
- Nie, nie- to nie ten chcę obrazek. Ja chcę mieć ten,
co ma ten drugi Ksiądz. Ja chcę mieć......

..., ale nikła była nadzieja, bo tamten Ksiądz był daleko
i nie mógł usłyszeć moich słów..., a co dopiero myśli...

I kiedy ten pierwszy Ksiądz już miał mi podać obrazek 
ze Świętym -stał się CUD. Nie omal biegiem podszedł 
do mnie ten drugi Ksiądz i podał mi obrazek- ten, 
który trzymał w dłoni - Ten, który tak bardzo chciałam.

M.
Ewo, proszę- powiedz, Kto był na tym obrazku???

E.
Powiem..., ale nie dziś..., bo teraz jest noc 
i za chwilę idę spać.
Dobranoc Tobie:-)

M.
Dobranoc Ewo:-). Zaczekam, jeżeli tak chcesz:-)

c. d. / 28. 02. 2016

E.
Na obrazku był Pan Jezus. Chciałam tak bardzo Pana
Jezusa.

M.
A Pan Jezus chciał Ciebie:-)..., bo to nie jest kolejny
przypadek w Twoim życiu..., to kolejny CUD,
jak to nazwałaś.

M.
Masz wiele obrazków z Panem Jezusem, ale też z Tym 
Świętym, bo teraz już wiem- o Kogo chodzi.
To niesamowite, ale też nieodgadnione, tajemnicze wręcz...

Czy Ty wiesz, o co tu chodzi...???

E.
Nie wszystko, ale tak..., trochę wiem:-), ale o tym napiszę
w następnym "poście", a tytuł, to "Obrazy".
Do usłyszenia, być może za chwilę;-):-)

M.
Do usłyszenia:-)


czwartek, 25 lutego 2016

Czerwiec...



E.
Witaj:-). W "poście" tym będzie o czym innym, ale prosiłeś
mnie, aby o tym wspomnieć. Wie o tym tylko Bóg,
ja i Ty. Nie mówiłam o tym nawet swojej mamie. 
Dziś o tym w skrócie...
25. 02. 2015- o mało co, a straciłabym swoje życie;
                       już by mnie tu nie było.

M.
I wielu osobom byłoby to "na rękę", ale niech tak
nie cieszą się...

Czy dziś napiszesz o tej wielkiej uroczystości, jaka
była na początku czerwca- w Twoim miejscu zamieszkania?

E.
Tak, ale zanim o tym napiszę- wspomnę jeszcze o czymś.
W pewnej rozmowie z moim Synem- zobaczyłam,
że 'dziwnie' się zachowuje i ma jakiś 'dziwny' wyraz
twarzy i te oczy..., one też były jakieś 'dziwne'...

M.
I o czym wtedy pomyślałaś...?

E.
..., że bierze narkotyki lub coś podobnego...

Przypomniało mi się Jego dotychczasowe zachowanie
- czasami 'durno' się śmiał, a czasami klął, był
złośliwy i agresywny... . Później co raz częściej zaglądał
do 'apteczki' i brał leki przeciwgrypowe. Mama nie raz
mówiła mi- wyrzuć te leki. Nie wyrzucałam. Powiedziałam
- jeśli bierze, to i tak mu ktoś podrzuci.

I jeśli mowa o moim Synu, nie raz w naszych rozmowach
rozmawialiśmy o Bogu. Przyznaję, że większość tych
rozmów zaczynałam ja, ale też było tak, że to mój Syn
zaczynał rozmowę na ten temat. I co ciekawe, kiedy
zachodziłam do Kościoła- dokładnie ten sam temat był
omawiany na "kazaniach"- a to przez ks. Proboszcza
(obecnego), a to przez ks. wikarego. Przypadek???

M.
Przypadek??? Akurat!

E.
Od dawna wiem o tym, że mam założony podsłuch.
Jestem zwyczajną osobą, nie wyróżniającą się w tłumie,
a takie zainteresowanie wokół mnie. Czemu ludzie potrafią
być tak ciekawscy, co ich takiego interesuje we mnie???

Czemu aż tak bardzo są ciekawi tego o czym myślę,
tego o czym mówię?... i w większości myślę o tych
ludziach z moich stron...


środa, 24 lutego 2016

Rozmowa - zakończenie



22. 02. 2016

E.
Zanim odpowiem na Twoje pytanie..., to powiem Ci
jeszcze coś. Nie wiem, czy o tym napisał ks. Proboszcz,
ale na pewno powiedział ks. Biskupowi, aby przede
mną "miał się na baczności"...

M.
Co to Ewo znaczy?

E.
Mówiąc o tym, że wróżę z kart, prosił ks. Biskupa,
aby na mnie uważał..., "bo jak przyjedzie wróżka (nie
zdziwiłabym się, gdyby użył gorszego określenia)
z Jego parafii, to jeszcze go oczaruje lub gorzej- zaczaruje.
Niech na siebie uważa". Dlatego już ks. Biskup tak
patrzył na mnie- nie tylko w samochodzie, ale też wtedy, 
kiedy wszedł do budynku Kurii - zdziwiony i zaskoczony, 
że jakoś ta "wróżka" inaczej wygląda- nie nosi talizmanów, 
amuletów, nawet wtedy nie miałam żadnego pierścionka.

M.
Zaskakujące, co mówisz. 

E.
A teraz- c.d. naszej rozmowy. Ks. Biskup przytoczył
pewne moje zdanie..., odpowiedziałam, ale coś mnie
zaskoczyło... . Chciałam zapytać, że coś mi nie pasuje,
ale ks. Bp przeszedł szybciutko do innej kwestii.
Mimo tego przerwałam i powiedziałam- chwileczkę,
wróćmy do poprzedniego mojego zdania. Coś w nim
ks. Biskup przekręcił. Powiedziałam, że ja tak nie napisałam, 
jak ks. Bp powiedział. "Jak to?"- zapytał. "To proszę
powiedzieć, jak ja powiedziałem." Powiedziałam całe
zdanie. "No, tak. A Pani jak napisała? Czyż nie tak,
jak powiedziałem?" Nie- odpowiedziałam. "Zaraz zajrzę
do Pani listu, bo pewne sprawy mam podkreślone".
Znalazł. Proszę powiedzieć swoje zdanie- te, które Pani
napisała do mnie." Powiedziałam te zdanie oraz to,
że jest różnica między tym, co napisałam, a tym, co
zacytował ks. Biskup.

M.
Ewo..., ale ten list był "dość obszerny". Nauczyłaś się
go "na pamięć"???

E.
Nie uczyłam się go "na pamięć". Po prostu zapamiętałam,
bo sama go pisałam. I w końcu zbliżył się moment
zakończenia tej trudnej rozmowy, tej walki o to, aby mój
Syn przyjął Sakramenty Święte.

M.
I co, ks. biskup nie wyraził zgody???

E.
Nie powiedział "NIE", nie powiedział "TAK".

M.
..., ale coś jeszcze powiedział..., prawda?

E.
Powiedział, żeby umówić się jeszcze raz na spotkanie
z ks. Proboszczem. Powiedziałam, że nie pójdę. Prosił,
nalegał, a ja- nadal mówiłam to samo..., że nie pójdę...,
że znowu się będzie na mnie wydzierał i nagle...

M.
Co takiego się stało? Powiedz, proszę.

E.
Nie wytrzymałam. Rozpłakałam się. Broniłam się,
jak tylko mogłam, aby nie iść na to spotkanie z 
ks. Proboszczem. I nagle ks. Biskup również nie wytrzymał 
i po raz kolejny zadzwonił do ks. Proboszcza, mimo tego, że we wcześniejszej rozmowie telefonicznej pożegnał się już z ks. Proboszczem. Prosił Go, aby przeprowadził ze mną taką 
rozmowę, by przyjął mnie godnie... . 
Czy te łzy aż tak wpłynęły na ks. Biskupa???

M.
Pewnie tak. Ks. Biskup uczył się "rodzajów łez", więc 
szybko rozpoznał z jakiego źródła one wypływają...,
ale tak sobie myślę- czy tylko Twoje łzy tak wpłynęły
na ks. biskupa. Może coś jeszcze...???

E.
O czym Ty mówisz...?

M.
..., a o tym, czego Ty nie wiedziałaś, że masz, o tym, co
zobaczyłaś za kilka lat, a ks. biskup mógł już zobaczyć
tamtego dnia. Sama przed chwilą napisałaś, "że ks. biskup
zwrócił się z prośbą do ks. proboszcza, aby ten przyjął
Cię GODNIE". A te myśli, odnośnie "konfrontacji"?

E.
Jestem pewna, że ks. Proboszcz tam był. Ks. Biskup
znał dobrze ks. Proboszcza i wiedział, że potrafi być
"agresywny", a po krótkiej rozmowie ze mną zorientował się,
że jestem kobietą, "która nie da sobie w kaszę nadmuchać",
dlatego nie zapraszał księdza na spotkanie,
zapobiegając przy tym, aby nie doszło do "rękoczynów".

M.
A gdyby Cię tak ks. proboszcz uderzył, to co byś zrobiła?

E.
Byłam silna, nadal jestem. Pytasz, co zrobiłabym,
gdyby mnie uderzył? Wstawiłabym Go w ścianę.

I na koniec- takie moje wnioski... . Wielu księży, a niektórzy 
księża (może nawet wielu tuż po "wyświęceniu"
- zapewne nie wszyscy) szybciutko zapominają to - czego 
nauczyli się w "Seminarium Duchownym"...,
zapominają, że są KSIĘŻMI- kolejnymi wybranymi
APOSTOŁAMI..., Apostołami- PANA JEZUSA.
Zapominają, jak mają traktować ludzi. jak mają Im
przekazać:
WIARĘ.
NADZIEJĘ.
MIŁOŚĆ.

Kiedyś przeczytałam słowa pewnej Pani:

"Jak księża (niektórzy) mogą przekazać <<WIARĘ>>,
jak jej sami nie mają".

Może przyszedł już czas, aby Im pomóc, nauczyć, pokazać,
wspomnieć i przekazać to-na czym polega:
WIARA, NADZIEJA, MIŁOŚĆ, a jak niektórzy z Nich 
zapomnieli czego nauczyli w "Seminarium Duchownym",
to niech sobie przypomną..., o ile zechcą.
Może już na to przyszedł  czas...

P.S.
Wnioski nasunęły mi się z tego, co powiedział
ks. Biskup do ks. Proboszcza.


M.
Ewo- wiem, że ks. biskup dał Ci numer telefonu
'komórkowego'? Dzwoniłaś kiedykolwiek do ks. biskupa.?

E.
Nie dzwoniłam. Uznałam, że to nie ma sensu. I tak
moja droga "prowadziła od Ajfasza do Kajfasza"
(bez porównań do jakiejkolwiek Osoby).

Dobranoc:-).

M.
Dziękuję, że o tym napisałaś- choć wiem, ile to Cię
kosztowało. Bolesne wspomnienia, płacz i łzy:-(.
Dobranoc Ewo:-). 

P.s.
To prawda. Pokazałaś w swoich "Blogach" ile cierpienia
i bólu zadali Ci księża, a to jeszcze nie wszystko..., 
nie o wszystkim jeszcze napisałaś.

23. 02. 2016

E.
P.S.
I jeszcze coś. Mówiąc ks. Biskupowi o kartach- wspomniał,
że "wie o tym, że i moja mama wróży". Zapytał "czy to
prawda?" Powiedziałam, że- nie. Znaczenia kart 
dowiedziałam się od babci i  to Ona wróżyła, a nie mama.

M.
Powiedz mi..., czy dostało się Tobie za te wróżenie
od księdza biskupa? 

E.
Nie krzyczał na mnie. W ogóle na ten temat nie odzywał się...,
ale ja- tak. Miałam wiedzę, że wróżenie z kart, to droga
w stronę "zła", ale nie aż taką, jak miał min. ks. Proboszcz.
Zapytałam ks. Biskupa- skoro ks. Proboszcz miał tak
wielką wiedzę na temat <<wróżenia z kart>> i jakie
to "zło" wyrządza, to proszę mi powiedzieć, czemu
nie zaprosił mnie na plebanię lub nie przyszedł do mnie 
do domu, aby ze mną porozmawiać na ten temat, 
wytłumaczyć...? Tylko tyle. Nie oczekiwałam podawania
nazwisk- tych osób, które mnie 'wydały', które z taką
informacją poszły do ks. Proboszcza, aby Mu o tym
powiedzieć, że wróżę z kart. Ja te nazwiska znam,
mimo tego, że ani ks. Proboszcz, ani ks. Biskup
nie ujawnili mi ich. Przed wyjściem, ks. Biskup podał
mi dłoń, a w prezencie otrzymałam od Niego książkę
- Jego autorstwa.

M.
I co na to ks. biskup?

E.
Słuchał, ale nic nie mówił na ten temat.
..., ale teraz już wiem, że i to wróżenie było w jakiś
sposób potrzebne w moim życiu, ale jak na razie nie
będę tego tłumaczyć...

M. 
Czyli "pomsta" wypowiedziana przez ks. Proboszcza
"została wysłuchana... przez Boga..." (chyba)...

E.
Pewnie tak, ale w dwie strony. 
Może i o tym kiedyś napiszę:-)
A na zakończenie tego "postu" napiszę cytat:


"Zaprawdę, powiadam wam: 

Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych 

braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili".

                                 Pan Jezus

M.
Dziękuję Tobie Ewo:-)). I wiemy, jak się to zakończyło...
Cytat ten mówi sam za siebie.

24. 02. 2016


P.S.
E.

Nie wiem, czy na pewno, ale wydaje mi się, że Pan Jezus
skierował te słowa do swoich Apostołów, a później
Ich następców- do Księży. Ale tak przyjrzeć się im 
"po ludzku" - można wywnioskować, że te słowa
są skierowane do każdego z nas.

27. 02. 2014

E.
P. S.
I jeszcze coś ważnego.

M.
I chyba wiem, o co chodzi. Myślałem, że zapomniałaś:-(

E.
Nie zapomniałam :-).  Zapytałam ks. Biskupa
Czy dzieci odpowiadają za grzechy i winy rodziców?
Odpowiedział mi- "Tak, odpowiadają". Nie zgadzałam się
z tym, co Powiedział, ale nie miałam argumentów,
aby się bronić, aby się przeciwstawić... . Nie pamiętam
czy Ks. biskup podał mi jakiś argument, ale na pewno
przytoczyłby jakiś cytat z Biblii, co potwierdziłoby
słowa Ks. Biskupa. Czekałam dość długo, bo nie miałam
internetu. Dwa lata temu znalazłam odpowiedź.
'Część' przytoczę i podam stronę. Nie wiem czy ta strona
istnieje..., jutro sprawdzę..., a może na razie bez strony.


Pytanie: 
Czy dzieci są karane za grzechy rodziców?

Odpowiedź: 
"Dzieci nie są karane za grzechy popełnione przez ich rodziców;
ani tez rodzice nie są karani za grzechy swoich dzieci. 
Każdy z nas ponosi odpowiedzialność za własne grzechy. 
Księga Ezechiela 18.20 mówi nam, 
<<Człowiek, który grzeszy, umrze. Syn nie poniesie kary 
za winę ojca ani ojciec nie poniesie kary za winę syna. Sprawiedliwość będzie zaliczona sprawiedliwemu, 
a bezbożność spadnie na bezbożnego.>> 
Werset ten w wyraźny sposób pokazuje, że kara za grzechy 
spada jedynie na osobę, która je popełniła.

Jest pewien werset, który sprawił że niektórzy wierzą iż Biblia 

naucza o ponadpokoleniowej karze za grzech, lecz taka 

interpretacja jest niepoprawna. Werset ten pochodzi z 2 Księgi 

Mojżeszowej 20.5 i dotyczy bałwochwalstwa, 

„Nie będziesz się im kłaniał i nie będziesz im służył, 

gdyż Ja, Pan, Bóg twój, jestem Bogiem zazdrosnym, 

który karze winę ojców na synach do trzeciego

i czwartego pokolenia tych, którzy mnie nienawidzą."

M.

Serdeczne dzięki:-)


28. 02. 2016

E.
A teraz podaję stronę:

http://www.gotquestions.org/Polski/Grzech-rodzicow.html#ixzz34sag1Wbv

M.
Jeszcze raz bardzo dziękuję Ci:-)

Rozmowa..., c. d.




20. 02. 2016

M.
O!, już jesteś;-). Cieszę się:-)

E.
I ja również witam Cię serdecznie:-)

M.
I co było dalej...? Opowiadaj, proszę;-):-)

E.
Ks. Biskup zapytał mnie- "skąd Pani to wie? Czy Ksiądz
Pani powiedział?" Ja dawno ks. Proboszcza już nie
widziałam..., powiedziałam. "Pani mnie nie zrozumiała.
Zapytam jeszcze raz- czy ks. Proboszcz powiedział
Pani, co napisał do mnie w liście?" Dobrze zrozumiałam.
Mówiłam ks. Biskupowi, że ja już dawno ks. Proboszcza
nie widziałam, to w jaki sposób ks. Proboszcz mógł
mi powiedzieć...? "Mógł zadzwonić...". Nie dzwonił
i nie rozmawiał ze mną. Nie wytrzymał i zapytał
- "To skąd Pani to wszystko wie...?" Mówiłam, że jakąś
'część'- to z "kazań", a reszta...? Nie wiem. Miałam
już dość tych pytań i rozmowy, która tak naprawdę
prowadziła "donikąd".

M.
Powiedziałaś o swoich odczuciach ks. biskupowi...?

E.
Tak. Tak właśnie zrobiłam. Minęło pół godziny, a ja już
miałam dość. Wstałam. Ks. Biskup był zdziwiony 
i zaskoczony. Popatrzył na mnie, co ja robię..., i nagle
powiedziałam- zakończmy tę rozmowę- rozmowę,
która nie ma sensu i do niczego dobrego nie prowadzi... .
Chciałam jeszcze podziękować za to spotkanie..., ale
ale ks. Biskup przerwał i powiedział:
"Proszę siadać! Nie skończyliśmy jeszcze tej rozmowy!"

M.
I co zrobiłaś...???

E.
Chciałam ponowić próbę wyjścia, ale ks. Biskup jeszcze
raz powiedział te same słowa, ale tym razem nieco już
spokojniej... . Usiadłam. Zrobiło mi się gorąco. Zapytałam
- czy mogę zdjąć płaszcz. Pozwolił. Cała nasza rozmowa 
trwała ok. półtora godziny.

M.
Powiedz mi jeszcze- czy w końcu przyjechał na to
spotkanie (były) ks. Proboszcz? Czy była "konfrontacja"?

E.
Nie było żadnej "konfrontacji"..., bo ks. Proboszcz
nie przyjechał na to spotkanie. Wtedy pomyślałam sobie,
że ks. Proboszcz tylko wychwala się i zastrasza ludzi.
Pomyślałam, że 'stchórzył'. Może i tak było..., ale od roku, 
może nieco dłużej- inne myśli przyszły mi do głowy..., 
ale o nich innym razem..., wrócimy do tego "postu", 
a teraz piszę już dobranoc:-)

M.
Dobranoc Ewo:-))

21.02. 2016

M.
O jakich innych myślach pomyślałaś...?

E.
Zapewne pamiętasz, że napisałam, że rozglądałam się,
kiedy to ks. Proboszcz wejdzie do tego gabinetu...

M.
Tak, pamiętam..., ale nie przyjechał:-(

E.
Siedząc tam czułam tak bliską obecność ks. Proboszcza...,
napiszę wprost- czułam, że jest w tym samym budynku...,
i siedzi w jakimś pokoju- niedaleko nas.
Od czasu do czasu ks. Biskup dzwonił do księdza
Proboszcza. Rozmowy były przy mnie. Nie słyszałam,
co mówił ks. Proboszcz..., ale słyszałam to inaczej.
Nie pytaj- jak?, bo to jest trudne do wytłumaczenia:-(,
ale to, co słyszałam- tak, jak każdy inny człowiek
- to było wielkie 'wydzieranie' się do ks. Biskupa...,
a że było Mu wstyd, to odsuwał się, abym tego' darcia'
nie słyszała. Ks. Proboszcz czuł się tak, jakby poczuł
w sobie "przemianę"- <<vice versa>>..., jakby nastąpiła
"zamiana ról". Ks. Proboszcz, jako ks. Biskup, a ks. Biskup 
był ks. Proboszczem. Smutne to:-((.
Nieoficjalnie mówiono, że wielu księży bało się
naszego (byłego) ks. Proboszcza..., i nie tylko...

M.
I co było jeszcze...?

E.
O wielu sprawach rozmawialiśmy, ale wszystkiego nie
da się tak opisać- zresztą nie chcę pisać o wszystkim..., 
ale jeszcze o czymś napiszę..., ale już jutro...

M.
Ok;-):-). Dobranoc;-)

E.
Dobranoc:-)

P.s.

M.
Ewo, a te inne myśli...?

E.
O tym też niebawem...


Rozmowa...



19. 02. 2016

M.
Witaj Ewo:-). Czy to już dziś napiszesz, choćby malutką
'część' rozmowy z ks. biskupem?

E.
Witaj:-). Tak, dziś opowiem, jak przebiegała rozmowa
z ks. Biskupem.

Usiedliśmy przy biurku i zaczęłam się rozglądać- to tu,
to tam... Ks. bp zauważył to i zapytał mnie:
"A co Pani się tak rozgląda?" Zastanawiam się, kiedy
przyjdzie ks. Proboszcz...., powiedziałam. "O jakim
Księdzu Pani mówi? Mówię o Księdzu z mojej parafii.
"A co Pani myśli, że ks. Proboszcz nie ma co robić,
tylko jeździć na spotkania do Kurii?!"

M.
I co Ty na to Ewo, jak się wydarł na Ciebie...?


E.
Nic. Milczałam. Po chwili jednak się ocknął i zapytał już
nieco spokojniej- "A czemu Pani tak myśli, że ks. Proboszcz
powinien tutaj przyjechać?" Wtedy opowiedziałam
o "kazaniu", jakie ks. Proboszcz mówił w Kościele-
"kazaniu", które nie tak dawno napisałam na swoim
"Blogu"- na tym "Blogu".
Zapytał mnie "skąd o tym wiem, skoro sama napisałam w liście,
że nie chodzę do Kościoła". Wytłumaczyłam to ks. Biskupowi.
Więcej nie pytał. Przyjął te wiadomości, a moje
wytłumaczenie zrozumiał...

M.
Powiedziałaś Mu, jak ks. Proboszcz Ci "pomstował"?

E.
Nie mówiłam, ale chyba o tym napisałam w liście.
Zaczęliśmy rozmowę od tego, o czym napisałam w liście.
Później ks. Bp powiedział mi, "że również otrzymał list
od ks. Proboszcza". Tak, wiem- powiedziałam.
Chciał jeszcze coś dodać lub zapytać, ale przerwałam
Jego myśli i powiedziałam- mogę nawet ks. Biskupowi
powiedzieć, co ks. Proboszcz napisał o mnie w tym liście...
Ks. Bp był zdziwiony tym, co powiedziałam.
Powiedział do mnie tak: "To prawda, co Pani mówi, że
ks. Proboszcz też ma zastrzeżenia do Pani. I Pani wie,
jakie to zastrzeżenia?" Tak. Nie chce przyjąć mojego
Syna do Komunii Św., bo nie mamy ślubu kościelnego,
a możemy mieć. Kolejna sprawa, to czepia się mnie,
że wróżę z kart- z kart klasycznych. I to jest prawda,
a właściwie była, bo już od roku nie wróżę. I tego
nie wypieram się - tak było, ale o tym zapewne ks. Proboszcz
nie napisał ks. Biskupowi, bo skąd o tym miał wiedzieć
- nikomu nie mówiłam. Ks. Biskup dowiaduje się
jako pierwszy. Kolejną sprawą, o którą mnie posądza
- to to, że zajmuję się "okultyzmem" i o tym też księdzu
Biskupowi napisał. "Skąd Pani to wie? Ks. Proboszcz 
powiedział Pani wprost?" Nie powiedział wprost, 
ale usłyszałam to na "kazaniach" głoszonych przez 
ks. Proboszcza, ale mało tego 'nastawiał' ks. wikarego, 
aby też takie "kazania" głosił- powiedziałam.

"A skąd Pani może wiedzieć, że te "kazania" były 
skierowane do Pani?"- zapytał. Bo księża patrzyli się na mnie.
" Nigdy nie zdarzyło się tak, że jakaś Osoba/by stały
obok Pani i słowa księży mogły być skierowane do tej
Osoby/Osób?" Owszem, było tak, jak ks. Biskup mówi,
ale te słowa były skierowane do mnie i mało tego,
ks. Proboszcz o tym wszystkim napisał ks. Biskupowi
w liście, który leży na biurku- odpowiedziałam.

'Dziwne' (wtedy) było dla mnie to, że ks. Biskup w
trakcie mojego mówienia - już na samym początku
podsunął ten list do siebie - myśląc, że ja go czytam
- mimo tego, że łatwiej byłoby go przeczytać ks. Biskupowi.
Owszem- nie byłoby dla mnie problemu, gdyż list
od ks. Proboszcza był pisany na klawiaturze komputera,
ale ja go nie czytałam- mówiłam to sama z siebie- to,
jak czułam. Ks. Biskup nalej nie dowierzał temu, co widzi
i słyszy i położył ten list na radio. Pomyślał
"Tu go Pani nie dojrzy i ciekawie, co teraz Pani będzie mówić,
gdy już nie będzie można zerkać na to, co jest tam napisane".
Uśmiechnęłam się do siebie i spojrzałam, co też
ks. Biskup robi... .Zauważył to i poprawił kartkę...
Najpierw położył ją tak, że pismo było na górze.
W sumie, jakbym się tak uparła, to mogłabym i tam
czytać, ale nie czytałam- ani wtedy kiedy list leżał na
biurku czy też na radio..., a to co po chwili zrobił
ks. Biskup..., to gdybym się nie powstrzymała, to już
nie uśmiechałabym się..., ale śmiała się "na cały głos...".

M.
A co takiego zrobił ks. biskup???

E.
Pytasz, co zrobił??? List od ks. Proboszcza był napisany
na jednej stronie; druga strona była 'czysta', nie zapisana.
I nagle ks. Biskup przełożył tę kartkę. Ta strona
zapisana dotykała radia a na górze była 'biała' strona.
I w tym momencie, gdy przekładał tę kartkę- też sobie
coś pomyślał- "No to ciekawi mnie, jak teraz Pani będzie
czytać..., jak nic nie widać...". Uśmiechnął się do siebie....

..., a ja i tak mówiłam to, co tam było napisane...

M.
I co było dalej, bo chyba to nie koniec Waszej rozmowy?

E.
To prawda..., ale już w następnym "poście".
Dobranoc:-)

M.
Będę czekał;-):-). Dobranoc:-)



niedziela, 14 lutego 2016

Inny temat...



E.
A dziś opowiem Ci "Inny temat", tzn. coś- o czym
nie wiesz...

M.
Cóż takiego chcesz mi opowiedzieć?

E.
Niespodzianka:-), ale to, co już wiesz, to na pewno,
że pokazuję mojemu Bratu- Jezusowi- pokazuję
zdjęcia, jakie robię nad rzeką- przeważnie są to chmury...,
ale nie tylko...

M.
A co takiego jeszcze pokazujesz...?

E.
Pokazuję Mu wiele innych rzeczy, ale też "emotikony",
"gify ruchome"..., i o tym też wiesz. Niektóre Jezus
widział kilka razy...

M.
A powiedz mi Ewo, czemu to robisz...?

E.
Część mojego życia już zna- a to z moich "Blogów",
a to z opowieści innych..., czy to w moim domu, czy
też innych domach- nawet wtedy- kiedy mnie tam nie ma...
Pokazuję Mu- to, co mam. Pokazuję, bo czasami czuję,
że tego chce ode mnie Pan Jezus.

To, co wydarzyło się w tym roku- tego nie wiesz:-(

M.
Co takiego się wydarzyło?

E.
Jakieś dwa tygodnie wcześniej znowu je pokazywałam.
Nie wiem, ale (chyba) nie zwróciłam uwagi, które "gify"
podobają się mojemu Bratu..., ale to nic.
W jakiś szczególny sposób wybrał sobie jeden..., 
tak jakby "po ludzku" powiedzieć- chyba najbardziej
Mu się podobał.

M.
I ta Osoba, która je zrobiła. To Pan Jezus Ją natchnął,
aby coś takiego wykonała, choć na razie nie wiem,
o jakim "gifie" mówisz, choć znam je wszystkie, jakie masz.

E.
To, co przytrafiło mi się w dniu- 26. 01. br.- nie słyszałam
wcześniej, aby się komuś to przytrafiło...
Spróbuję to opowiedzieć, ale i narysuję. Może w jakiejś
"części" pokażę to, sama zobaczyłam:-). Niesamowite.
Z "uporem maniaka" po raz kolejny zapytam Tych
- jak mogą nie wierzyć w to, że Boga nie ma?
Potrzebują "CUDÓW"?

M.
Opowiadaj Ewo:-). I znowu mnie zaskoczyłaś.

E.
Dokończę ten "post", ale nie dziś:-(

M.
Ale Jesteś..., Ewo:-((. Czemu tak robisz?

E.
Poczekaj cierpliwie i nie gniewaj się:-)

M.
No, dobrze... . I nie gniewam się..., bo za co??? Jeśli
trzeba poczekać, to poczekam:-)

E.
To i ja się cieszę:-) i dobranoc piszę:-)

M.
Zanim odpowiem "dobranoc"- mam dwa pytania do Ciebie.
Odpowiedz jeszcze dziś. Proszę:-)

E.
Pytaj:-)

M.
1. Czy napiszesz o rozmowie z ks. biskupem?
2. Czy narysowałaś już ten inny rysunek- rysunek
    dla Pana Jezusa?

E.
Jeszcze nie narysowałam, ale narysuję:-) i dziękuję za
przypomnienie:-).
Odnośnie rozmowy..., napiszę o tym.

M.
Dziękuję Ewo i teraz i ja piszę- dobraaanoc:-)

czwartek, 11 lutego 2016

Kazanie...



E.
Pewnej niedzieli wyszłam na dwór, była Msza Święta 
(to był rok, w którym mój Syn miał przystąpić do Komunii Św.).
Akurat było "kazanie" głoszone przez (byłego)
ks. Proboszcza. Już miałam wrócić do domu, gdy
usłyszałam słowa, które mnie zainteresowały....

Ksiądz mówił o" <<anonimach>>, jakie ludzie piszą do ks. 
Biskupa i, że już niebawem ks. Biskup- bez czytania
-będzie wrzucał je do kosza. I jeżeli ktoś ma jakąś sprawę,
to oczywiście niech pisze- ale niech poda imię i nazwisko,
adres-to może tak być, że ks. Biskup zaprosi taką osobę/
osoby do Kurii, aby porozmawiać...". 

M.
To nie wszystko, co powiedział ten ksiądz, prawda?

E.
Prawda. Powiedział jeszcze tak- "Będzie jeszcze konfrontacja.
Nie myślcie sobie, że będziecie tylko Wy i ks. Biskup.
Będę jeszcze i ja!"

M.
Zastraszanie??? 'Fajnie'. Nie ma co! 

I tym "kazaniem" ks. proboszcz zachęcił Cię do napisania
listu do ks. Biskupa. Mam pytanie- czy ktoś pomagał Ci,
w napisaniu tego listu?

E.
Nikt mi nie pomagał. Sama go napisałam. Pisałam najpierw
na 'brudno', a później- na 'czysto'. Wysłałam ten list
(dość obszerny). Nie jestem "GALLEM ANONIMEM",
dlatego podpisałam się swoim imieniem i nazwiskiem,
podałam swój adres (domowy) i taki sam telefon. 
Nie spodziewałam się, że ks. Bp. odpowie mi na mój list.

Za kilka dni otrzymałam odpowiedź, że jeśli zechcę, to
niech zadzwonię- był podany nr tel. do Kurii Biskupiej.
Zadzwoniłam. Odebrał ks.Bp. Zaprosił tylko mnie do Kurii,
aby porozmawiać. Pojechałam. Zawiózł mnie mój partner.
Poszłam tam sama. W trakcie rozmowy ks.bp zapytał mnie
"czy przyjechałam z moim partnerem". Powiedziałam,
że przyjechałam sama. Skłamałam. Zrobiłam to specjalnie,
bo już w tym momencie wiedziałam, że mój partner
powiadomił (byłego) ks. Proboszcza, że jedzie ze mną, 
a Ten poinformował ks. Biskupa. Chciałam zobaczyć, jak
na to moje kłamstwo zareaguje. Mądrze postąpił, bo udał,
że nic nie wie na ten temat.

M.
Ewo..., powiedziałaś o tym kłamstwie ks. Biskupowi???

E.
Nie powiedziałam. Czekałam trochę na to spotkanie,
bo zajechaliśmy wcześniej. Po jakimś czasie podjechał
elegancki samochód, a w nim dwóch Panów-Ksiądz
(kierowca i Biskup). Stałam przy szybie. Popatrzyli,
pogadali i wysiedli. Ruszyli w stronę budynku. Ksiądz,
który był kierowcą, to nic nie był 'kumaty'...

M.
Ewo. Co to znaczy słowo 'kumaty'???

E.
Ani przywitał się po 'świecku', ani po 'Bożemu". 

M.
Zrozumiałem;-):-). To było go nauczyć. Było mu
powiedzieć- "Pocałuj kota..., w nos". Może by sobie coś
przypomniał- jeżeli nie z Seminarium Duchownego, 
to może ze Szkoły Podstawowej. Wiesz, że niektórych trzeba nauczyć "kultury", albo o niej przypomnieć...
Jak to mówią:
"Jak Cię nie nauczą- Ojciec, Matka
- to obcy Ludzie Cię nauczą".

A powiedz mi, jak ks. Bp się zachował?

E.
Z początku podobnie, ale po chwili się zawrócił...

Podszedł do mnie i zapytał: "Czy Pani czeka na mnie?"
Tak- powiedziałam. "Czy była Pani umówiona ze mną
na spotkanie?" Tak- taka była moja kolejna odpowiedź.
Przedstawił się Kim jest. Podał mi rękę..., i ja się
przedstawiłam..., a później pocałowałam ks. Bp w pierścień, 
jaki miał na palcu. Powiedział, "żeby poczekać chwilę",
a po niej mnie zaprosi do swego gabinetu- na rozmowę.
Niebawem mnie zawołał. Niesamowita chwila...
Ks. Bp usiadł za biurkiem. Mnie wskazał miejsce, aby
usiąść na przeciwko Niego. Tak też zrobiłam. Na 
ścianie były dwa 'zawieszone' obrazy Matki Bożej
(różne to były obrazy). Na biurku leżał mój list (pisany
długopisem i jakieś 'pismo' (list pisany na 
klawiaturze komputera).
Po chwili zaczęła się rozmowa..., ale o niej- być może o niej
-już w następnym "poście"..., a teraz- dobranoc:-)

M.
Dobranoc Ewo:-). Będę czekać na to z wielką cierpliwością.

P.s.
Jestem ciekaw, co z tej rozmowy zamieścisz...

piątek, 5 lutego 2016

Trudna droga...



M.
Ewo, czyżbyś zdecydowała się o tym napisać..., o tym
- o czym myślę??? Tyle razy prosiłem, abyś pomyślała
nad tym, aby opisać tę "Trudną drogę...", a Ty za każdym
razem mówiłaś- zobaczymy, jak to będzie..., jak walczyłaś
o to, aby Twój syn przyjął sakramenty:
1. Sakrament Pokuty.
2. Sakrament Eucharystii.

E.
Dokładnie będę o tym pisać, o czym przed chwilą 
wspomniałeś. Do Pani katechetki nie zwracałam się
z żadną prośbą, aby mi pomogła. Czy rozmawiała 
z Księdzem? Tego nie wiem. Zwróciłam się bezpośrednio
do ks. Proboszcza. Chciałam pójść na plebanię, aby z Nim
porozmawiać, ale wcześniej zadzwoniłam. Odebrał.
Z początku było w miarę grzecznie i miło, ale później
musiałam odsuwać słuchawkę od ucha, bo tak się do
mnie 'darł' (czyt. bardzo głośno krzyczał), że nie 
dało się 'normalnie' słuchać. Mało tego- swoimi słowami
"pomstował do Boga"...

M.
Ta "pomsta" dotyczyła Ciebie Ewo. Prawda?

E.
Prawda. Nie wiedziałam, co to znaczy...

M.
Teraz już wiesz. Pytałaś Go, czy Twój syn przystąpi do
Komunii Świętej...

E.
Odpowiedział, że- nie. Zapytałam 3 razy. Za każdym
razem otrzymałam taką samą odpowiedź...., ale
kiedy powiedziałam, że skoro taką Ksiądz podjął
decyzję, to i ja stwierdzam, że nie ma sensu, aby mój Syn
chodził na religię- to już nie był taki san człowiek, 
jak na początku naszej rozmowy. Zaskoczyłam Go tym, co powiedziałam. Już się nie 'darł', ale dosyć spokojnie 
zapytał mnie - "a czemu ma nie chodzić?" 
Odpowiedziałam Skoro nie będzie u Komunii, to po co ma chodzić na religię??? Zapytałam, czy mogę przyjść na plebanię, 
aby z Nim porozmawiać. Zgodził się, ale pod warunkiem, 
że przyjdę z moim partnerem.

Gdy mój partner przyjechał z pracy- opowiedziałam
Mu o tej rozmowie. Powiedział mi tak-"Skoro Ksiądz
Cię zapraszał to idź!" Tłumaczyłam, że mam iść z Nim.
Powiedział mi, że nigdzie nie pójdzie. Powiedz, co
miałam robić? Zadzwoniłam do Księdza jeszcze raz.
Powiedziałam Mu, że mój partner nie chce pójść ze mną.
"A co ja Ewo na to mogę poradzić? Samej Cię nie przyjmę
- tylko z ojcem Waszego dziecka". Dzwoniłam jeszcze raz,
prosiłam- ale i tak nic to nie dało. Dałam sobie spokój.

M.
Znam Twojego Partnera i  nie tylko ze zdjęć. 
Współczuję Ci bardzo i dobrze wiesz, że nie tylko ja:-((.
Ale jak ten człowiek (mowa o Twoim byłym partnerze)
mógł zrobić Takie 'świństwo' swojemu dziecku???

Jak śmiał..., coś takiego zrobić??? Trudne do ogarnięcia
i zrozumienia:-((

M.
Kolejną osobą, do której się zwróciłaś, którą prosiłaś
o pomoc w tej sprawie- był ks. Dziekan. Czy tak?

E.
Tak. Nie chciałam nigdzie dzwonić czy jechać, aby inni
też o tym wiedzieli. Chciałam tę sprawę załatwić w swojej
parafii- z byłym ks. Proboszczem. Nie udało się.
To właśnie mama wspomniała o ks. Dziekanie..., ale o tym
już niebawem...

Dobranoc.

M.
Dobranoc Ewo:-)), a jutro powiem Ci więcej podczas
innej, naszej rozmowy:-).

6. 02. 2016 - c.d.

E.
Zadzwoniłam do ks. Dziekana. Przedstawiłam się i już
na początku rozmowy zaproponowałam, że pojadę
do ks. Dziekana, ponieważ ta rozmowa nie jest na telefon.
Ksiądz przedstawił się, ale nie z imienia i nazwiska.
Powiedział, że jest ks. Dziekanem. Powiedział też, 
że nie ma takiej potrzeby, abym jechała; powiedział 
też wysłucha tego, co mam do powiedzenia przez telefon.Opowiedziałam Mu, w jakiej sprawie dzwonię.
Powiedział mi, że teraz musi jeszcze wysłuchać drugiej strony
- tzn. ks. Proboszcza. Powiedziałam, że to przewidziałam,
że nie ma problemu. Zanim się rozłączyłam- zapytał
mnie -"czy mój Syn przyjął Sakrament Chrztu Świętego?"
Odpowiedziałam, że- tak. Kolejne pytanie, to:
"Czy w Pani parafii?" Tak- powiedziałam. Na co Ksiądz
powiedział mi, że "na pewno nie będzie problemu 
i żeby zadzwonić za parę dni". Tak też zrobiłam. 
W tej rozmowie czuć było pewność, swobodę tego
Księdza. Czuło się, że jest ks. Dziekanem, choć nie
wywyższał się. Na początku zaś drugiej rozmowy poczułam
zmianę- niepewność, niepokój, itd. Nie myliłam się.

Powiedział mi, że "moja sprawa nie zostanie pozytywnie
załatwiona." Zapytałam- czemu? "Bo Państwo nie macie
ślubu." Zapytałam- czy tylko ja? Nic nie mogę na to
poradzić. Ks. Proboszcz podjął taką decyzję i niech tak
będzie". Chciałam coś jeszcze dodać, ale Ksiądz
pożegnał się ze mną i zakończył naszą rozmowę przez
telefon- rozłączył się.

Czułam to, jak bardzo się bał; aby za dużo nie powiedzieć,
aby szybko odpowiedzieć na moje pytania i zakończyć 
tę rozmowę.

M.
Został Ci jeszcze ks. Biskup...

E.
Tak, ale tam nie chciało się mi już pisać, ani dzwonić...
Byłam zrezygnowana... ,może gdyby ktoś mnie zachęcił...
Mama napisała kilka listów i do księży, i do Telewizji,
ale nikt nie chciał nam pomóc- oprócz jednej Pani
Redaktor. Nawet zadzwoniła do nas, ale ks. Proboszcz
z moim partnerem pojechali tam i wszystko odwołali.

M.
To był czas, kiedy nie chodziłaś do Kościoła, a to właśnie
ten ksiądz proboszcz zachęcał Cię na "Kolędzie",
abyś zaczęła chodzić do Kościoła..., czy tak?

E.
Tak:-). Mówił- "Ewo, na początku- chociaż- raz 
w miesiącu; później dwa, trzy, aż przyjdzie taki czas,
że sama zaczniesz chodzić do Kościoła, z własnej woli,
bez przymusu. Nie pogniewam się na Ciebie, jeżeli
chociaż raz w miesiącu zobaczę Cię w Kościele".

M.
Wiesz Ewo- powiem Ci tak. To, co teraz napisałaś
o ks. proboszczu- nie wygląda na to, żeby był złym
człowiekiem..., choć można się pomylić...

E.
Nie mylisz się. Ks. Proboszcz taki był na początku.
Zmieniła Go jego serdeczna przyjaciółka, władza,
wiedza i pieniądze. Pewnej niedzieli wyszłam na dwór
i wysłuchałam "Kazania" wygłoszonego przez byłego
ks. Proboszcza..., ale o tym już w następnym "poście".

M.
Jeszcze dziś???

E.
Nie mówię, że- nie;-):-)