czwartek, 28 kwietnia 2016

Inne rozmowy...



E.
Witaj:-)

M.
I ja cieszę się bardzo, że znowu się tu spotykamy:-))

Mówiłaś mi, że już nie raz miałaś ochotę, aby przestać
pisać..., mówiłaś też o tym Panu Jezusowi. Co takiego
(jakieś dwa tygodnie temu) powiedział Ci Pan Jezus
lub inaczej- co takiego usłyszałaś?

E.
Usłyszałam słowa Jezusa - "Nie rezygnuj. Pisz dalej". 
Mogłoby się niektórym wydawać, że przychodzi mi to 
ot tak lekko sobie. Piszę dość wolno na klawiaturze i nie raz
sama sobie się dziwiłam, że tyle napisałam. 
Poza tym nie jest mi łatwo pisać o tym wszystkim...,
ale, jak już powiedziałam "A", to i powiem "Z". 
Dokończę to, co zaczęłam. 

I ja przechodzę tzw. "ciemne noce". Takie same lub
podobne, jakie były u s. Faustyny Kowalskiej...,
i to już nie pierwszy raz. Czuję jakąś pustkę i w środku
i na zewnątrz..., i to już nie pierwszy raz...
Patrzę na obrazy..., nadal widzę, że na nich jest Pan Jezus,
ale jakoś tak 'dziwnie' się czuję...

M.
A skąd wiesz o "ciemnych nocach", skoro mówiłaś, że
nie czytałaś "Dzienniczka"?

E.
Nie czytałam. Kiedyś czytałam życiorys s. Faustyny
i była o tym mowa. Czuję też jakiś 'dziwny' ból...

M.
Mam pytanie. Czy i Tobie Pan Jezus przypomina Twoje
grzechy?

E.
Tak..., ale zaraz, zaraz, a skąd Ty o tym wiesz?
Nie mówiłam tego Tobie.

M.
Przejrzałem "Księgę życia", a teraz czytam tę książkę.
Ciekawe sprawy opisuje tam św. Teresa z Avilli...,
np. kiedy można zobaczyć czy myśli przychodzą od
Pana Boga czy też nie. Zacznij ją Ewo czytać od początku...

E.
Nie obiecuję, ale może tak zrobię... . Z początku to 
przypominanie było dla mnie trudne, ale teraz już inaczej
je przyjmuję..., może nie zawsze z pokorą..., ale inaczej.

A teraz o czymś innym...
Ewa nie byłaby Ewą gdyby czegoś nie sprawdziła... .
Może Inni znają się lepiej...

M.
O czym mówisz?

E.
W ubiegłym roku zadzwoniłam do jednego Księdza
(w Polsce)- Księdza, którego nie znałam i zapytałam, jak 
to jest z chodzeniem do Kościoła w tym czasie, gdy jest
Msza Święta, np. "Gregorianka"- tylko dla Tych,
którzy ją zamawiają. Zapytałam też czy inni ludzie mogą
przyjść na taką Mszę... . Ten Ksiądz powiedział mi,
"że inni też mogą przychodzić". Powiedziałam, że zdawałam
sobie sprawę z tego czyja i jaka to Msza oraz o tym, że
ks. Proboszcz z mojej parafii był niezadowolony i wspomniał
o tym podczas kazania. Nie mówiłam, co takiego powiedział.
Zapytałam- czy ks. Proboszcz miał prawo w taki sposób
mówić i w taki sposób zachowywać się. Ten Ksiądz
odpowiedział mi, "że ks. Proboszcz z mojej parafii
nie miał takiego prawa. Każdy może przyjść do Kościoła
- kiedy zechce, a to czy tylko pomodlić się w nim
czy też zostać na Mszy Świętej". Powiedziałam, 
że zdawałam sobie sprawę z tego, że czasy się zmieniły
i wiele ludzi chce być samemu na takiej Mszy (ewentualnie
ze swoimi bliskimi. 
Powiedziałam też, że kiedyś przychodzili wszyscy
i nikt nie był zdziwiony...

M.
Tak..., a dziś- "płacę i wymagam". I co na to ten ksiądz
odpowiedział Ci?

E.
Powiedział- "że to nie ma nic do rzeczy. Mogła pani 
pójść- kiedy tylko pani chciała. Kościół jest dla wszystkich".
Dodał jeszcze, "że nawet jeśli ks. Proboszcz tak pomyślał
- nie miał prawa niczego mi sugerować, mówić wprost
czy też kogokolwiek wyganiać z Kościoła".
Pytałam też o inne sprawy, ale o nich napiszę 
w innym "poście".

M.
Acha, rozumiem. Dobranoc, bo wiem, że już idziesz spać:-)
Do usłyszenia:-)

E.
Do usłyszenia i dobranoc:-)



wtorek, 19 kwietnia 2016

Niedziela IV wielkanocna...




17. 04. 2016

M.
Witaj Ewo:-). Trochę nas tu nie było, prawda?

E.
Witaj:-). Prawda. Do napisania dzisiejszego "postu"
zmobilizowało mnie kazanie obecnego ks. Wikarego.
Nie pisałam wcześniej, ale w tamtym roku była zmiana
Wikariuszy..., ale o tym poza "Blogiem" mówiłam Ci już.

Dziś Kościół katolicki obchodzi "Niedzielę IV wielkanocną",
ale też "Niedzielę Dobrego Pasterza".
Jakim Pasterzem był sam Pan Jezus- każdy o tym wie..., 
nawet małe dzieci. Jacy byli Apostołowie- też wiemy...,
a jacy są obecni Apostołowie- księża- pisałam o tym
nie raz w swoich "Blogach".


Dziś ks. Wikary mówił o Dobrym Pasterzu..., ale też mówił
o ludziach, jacy są..., że plotkują na księży, że za nich się
nie modlą..., i.t.d., i.t.p. Słyszę to już nie pierwszy raz
i nie tylko od tego księdza. W sumie i tak miałam ten 
temat poruszyć, ale przyszedł (chyba) właściwy moment.

To, co opisuję w swoich "Blogach", to nie plotki
- to jest moje życie i to, co w nim się wydarzyło. 

M.
Dokładnie. Piszesz prawdę.

E.
Wspominałam, że 12 marca po raz pierwszy przyszłam
do Kościoła. Nie napisałam z jakiego powodu.
Tego dnia wróciłam z Sądu Rodzinnego, gdzie toczyła
się II sprawa z moim niepełnoletnim (wówczas) synem.

Sprawę podała Policja..., za znęcanie psychiczne i bardziej
fizyczne mojego syna nad moją mamą i bardziej psychiczne
nade mną- głośna muzyka, wulgaryzmy, obleśne słowa,
popychanie, bicie, i.t.p. Tego dnia pogodziliśmy się
w Sądzie. Przeprosiłam swojego syna i podałam mu rękę,
bo i ja mu też trochę powiedziałam... . Syn dostał kuratora.
Na drugi dzień wyśmiewał się ze mnie (do mojej mamy),
mówiąc: "Ale twoja córka durna jest. Przeprosiła mnie
i podała mi rękę, to i ja podałem..., ale ja jej nie przeprosiłem,
nie powiedziałem słowa <<Przepraszam>>".

Czułam tego dnia silną potrzebę, aby pójść na Mszę Świętą.
Cieszyłam się, że wszystko się dobrze ułoży... . Chciałam
podziękować za to Bogu. Tak, jak pamiętasz- byłam na
2- iej Mszy Świętej, którą odprawiał ks. Proboszcz.

Pewne małżeństwo zamówiło Mszę- tzw. "Gregoriankę".
Byli na tej Mszy obydwoje i jeszcze jedna pani- ich
sąsiadka. To małżeństwo- to ktoś sprawujący władzę
w mojej miejscowości. Msza kosztowna i tylko dla
najbliższych...

M.
Nie mów Ewo tak...

E.
Nie oczekiwałam, że ks. Proboszcz przyjmie mnie z otwartymi
rękami..., ale to, co powiedział- było dla mnie wielkim
zaskoczeniem. Na jednej z wizyt w moim domu
- ks. Wikary powiedział pewne słowo, które słyszałam
i wiedziałam, że nie jest przychylne, ale tak dokładnie
nie wiedziałam, co ono oznacza... . Sprawdziłam w 
słowniku.

I kiedy ks. Proboszcz mnie zobaczył- nie był zachwycony...
Powiedział kilka słów o "Ewangelii", ale dodał:
..."że są ludzie, którzy uparcie trzymają się jednej idei...".
Powiedział te słowa z ironią, z szorstkością wypowiedzi.

Nie musiał mi tego tłumaczyć- wiedziałam, co takie
określenie oznacza...

M.
Ja- też wiem, co ono oznacza. Mówiąc tak, porównał Cię
do "oszołoma"... . 
Powiedział tak dlatego, że przyszłaś na Mszę Świętą???
Powiedz, że to nieprawda...

E.
Prawda. Co oznacza słowo "oszołom"..., sam zobacz...


Oszołom- 1. pot. «człowiek ślepo podporządkowany 
jakiejś idei i wierzący w nią bezgranicznie»

http://sjp.pwn.pl/sjp/oszolom;2496828.html


M.
To niemożliwe, co Ty mówisz... . W głowie się to nie
mieści..., że niby nie wolno przyjść na Mszę Świętą...,
bo to "Gregorianka", bo to "władza" ją zamówiła.
O czymś takim jeszcze nie słyszałem..., brak mi
słów..., chociaż- nie. Powiedział bym kilka, ale znam
Cię i wiem, że takich słów zabroniłabyś- mimo tego,
gdybym Cię o to poprosił...
Mylę się?

E.
Nie mylisz się. Dobrze napisałeś- zabroniłabym.

M.
Powiedz mi, czy w czymś pomógł Ci ks. proboszcz?

E.
Tak. Pomógł mi  pewnej sprawie, ale nie dziś. ..
Przyjdzie czas, to napiszę o tym...

M.
Rozumiem. Mam pytanie i mam już na nie swoją
własną odpowiedź. Zapytam Ciebie.
Powiedz mi, czy Twoim zdaniem - tak, jak napisałaś
- powinien wyglądać współczesny, "Dobry Pasterz"?

E.
Nie powinien. 
"Dobry Pasterz" zostawia wszystkie owce
(Czyt. Parafianie) i idzie w poszukiwaniu zagubionej
owcy. 

M.
A, gdy taka owca sama przyjdzie, to co robi "Dobry
Pasterz"?

E.
Nie wygania jej.

M.
Tak, ale też należy dodać, że zatrzymuje ją, nie rani.
Mało tego, "Dobry Pasterz" bierze zagubioną owcę
na swoje ramiona i niesie ją do stada..., ale wasz
ks. Proboszcz chyba nie dostaje kartek świątecznych
- wielkanocnych..., więc nie ma co się jemu dziwić...,
bo gdyby dostał ich wiele- zobaczyłby, jak Pan Jezus
to robił..., jak- na swych ramionach nosił zagubione
owce... . Może w "Seminarium Duchownym" tego 
nie uczyli, nie pokazywali... . 
Mam prośbę- wstaw Ewo taki obrazek:-). 

P.s.

M.
I jeszcze jedno. Wydaje mi się,
że ks. proboszcz mówiąc znaczenie tego słowa ("oszołom")
- myślał, że nie wiesz, co ono oznacza..., a nawet jeśli
dobrze go słuchałaś, to miał taką nadzieję, że zajdziesz
do domu i zapomnisz..., ale jednak pomylił się
- zapamiętałaś te słowa...

E.
Zapamiętałam. Inni nie słuchają..., albo zapominają. Odnośnie obrazka...,to mogę zrobić:-). 
Tobie ślę uśmiech, bo mnie wcale nie jest do śmiechu...






M.
Wiem z jakich powodów, ale dziękuje Tobie Ewo:-)

Nie mówię jeszcze dobranoc, bo za chwilę jeszcze 
wymienimy między sobą kilka sms- ów...

E.
Tak. Do usłyszenia....










poniedziałek, 11 kwietnia 2016

24 czerwca 2014 - c. d.



E.
Tak..., a Pan Jezus spojrzał na mnie.

M.
Ewo, a może Tobie przywidziało się...?

E.
Nie przywidziało. Patrzył w moją stronę, patrzył na mnie.
Uśmiechał się do mnie- mimo tego, że na obrazie ma 
pochyloną głowę w prawą stronę, a Jego oczy patrzą
w tym samym kierunku, a ja stałam po lewej (Jego)
stronie. Jego oczy patrzyły się na mnie. Dobrze widziałam.
Nawet nie Wiesz, ile w oczach Pana Jezusa można było
zobaczyć radości, szczęścia, miłości. Przez moment
czułam, że chciałby wyjść z tego obrazu i mnie przytulić...

I w tym momencie usłyszałam Głos- niby "wewnętrzny",
ale nie... . To był głos Pana Jezusa- "Dziękuję, że tu
jesteś, że przyjechałaś, że jesteś na Mszy Świętej, że
byłaś u spowiedzi i, że przyjęłaś mnie do swego serca.
Nie raz czekałem na ciebie, ale nie przyjeżdżałaś...,
ale wiedziałem, że kiedyś tu przyjedziesz..., że znowu 
cię zobaczę...".

Panie Jezu- powiedziałam (w myślach)- Ty mi dziękujesz???
To ja Tobie dziękuję, że mogę tutaj być. Wybacz, że 
zapomniałam, że tu Jesteś... . Tak przyjechałam tu 
dla Ciebie. Kiedyś- zmuszana przez własną matkę
- dziś przyjechałam z własnej woli. Nikt mnie nie zmuszał.
Przyjechałam, bo sama tego chciałam..., dla Ciebie.

M.
A Pan Jezus co na to...?

E.
Pan Jezus powiedział: "Tak, wiem. Nawet nie wiesz, 
jak się cieszę, że ciebie tu widzę. Przyjeżdżaj tu każdego
roku".

Miałam coś odpowiedzieć..., ale procesja ruszyła 
i nie zdążyłam.

M.
A ja tak sobie myślę, że to nie o to chodziło, że
"nie zdążyłaś". Bóg przewidział, że wasz ks. Proboszcz
wygoni Ciebie z Kościoła w Waszej parafii i nie będziesz
chodzić do Kościoła- ani w parafii obecnej, ani byłej.

E.
Masz rację.

M.
A jak ludzie zareagowali, że znowu tam przyjechałaś?

E.
Tym razem nie patrzyli już na mnie ze zdziwieniem.
Być może wydawało mi się..., ale nie- nie wydawało...,
ale wtedy czułam, że Ci ludzie są szczęśliwi, że tam jestem.

Nie raz myślałam, aby swoje dokumenty przenieść do
tamtej parafii. Czułam, że nikt by mnie stamtąd 
nie wyganiał...

M.
Skoro Ewo tak czułaś czy czujesz (tego nie wiem),
to zrób tak:-)

E.
Nie wiem, jak będzie...

Po Mszy Świętej podeszłam do jednego ze stoisk, aby
kupić szczypki. Wybrałam cytrynowe, bo takie lubi mój
syn. I nagle podeszła jakaś młoda dziewczyna z dziewczynką.
Spojrzałam- była to ta sama dziewczynka, która tak 
patrzyła się na mnie w Kościele. I tu też patrzyła się
na mnie i uśmiechała. Głos "wewnętrzny" powiedział:

"Kup tej dziewczynce szczypkę". Zapytałam
tej dziewczynki czy przyjmie ode mnie szczypkę".
Odpowiedziała- "Tak". Posłuchałam "Głosu"
i już miałam jakąś wybrać..., gdy "Głos wewnętrzny"
powiedział:

"Zapytaj tej dziewczynki- w jakim chce kolorze?"
Zapytałam. Odpowiedziała, że "chce szczypkę w kolorze
różowym". Taką kupiłam. Podałam Jej. Podziękowała
i znowu się uśmiechnęła..., a później- ruszyłam w stronę
przystanku.

Stała tam jakaś Pani. Zagadała do mnie. Wychwalała
naszych Księży..., że można z nimi porozmawiać...".
Chciała coś jeszcze dodać, ale "ugryzła się w język"
i powiedziała: "Nasz ksiądz też jest dobry..., tylko
'małomówny'..., ale to nic- tak wiele zrobił dla nas,
dla naszej parafii...". I uśmiechnął się-  powiedziałam,
a w tamtym roku- był smutny- dodałam.
"A czemu miał się nie uśmiechać"? Zapytała ta Pani.
"Tyle ludzi przyjechało na "Odpust", a zazwyczaj- ludzi
jest mało... . Cieszył się, bo jak dobrze pamiętam- jeszcze
tyle ludzi nie było."- dodała.

E.
Gdy wróciłam do domu- od razu dałam szczypki 
swojemu Synowi. Fajnie (tego dnia) nam się rozmawiało.
i nagle sama- nie wiem czemu- zapytałam o mojego
Kolegę (Syn Go znał). Zapytałam, jak się czuje?
Był bardzo chory i leżał w szpitalu. 
Mój Syn powiedział tak: 
"Twój kolega czuje się już dobrze". Tak?- zapytałam.
"Tak. On już nie żyje."- odpowiedział.

Jakoś 'dziwnie' ta wiadomość dotknęła mojego serca...

Pokój Jego duszy.

M.
I mojego...

12. 04. 2016

E.
Witaj jeszcze raz w tym "poście". Prosiłeś mnie poza
"Blogiem", aby zrobić malutki 'dopisek'.
Zgadzam się:-). Może Ty zaczniesz...

M.
Dobrze:-). Niech tak będzie. Kiedy pisałaś o 24 czerwca
2014 (I część)- tamtej nocy przyszły Ci pewne myśli...,
nie tylko raz. Mówiłaś, żeby o tym nie pisać, a ja
myślę, że powinnaś. Zgadzasz się o tym napisać?

E.
Tak. 

M.
Też miałem tamtej nocy pewne myśli... . Przypomniał
mi się Wasz ks. Wikary (zresztą Tobie też)..., jak mówił
do Ciebie, że "nie da się wszystkich Dzieci lubić...".
Ty, Ewo powiedziałam, że "się da". Skoro Jego zdaniem
"nie da się wszystkich dzieci lubić", to co zrobiły
Dzieci, odwracając swoje buzie od Ołtarza? One
odwróciły się w Twoją stronę. Patrzyły się na Ciebie
i uśmiechały... . Czy odwracając się od Ołtarza
- odwróciły się od Boga? Nie. Odwróciły się od księdza,
który twierdził, że "nie da się wszystkich dzieci lubić".

Ty, Ewo powiedziałaś co innego, że "wszystkie Dzieci da 
się lubić". Co zrobiły Dzieci? Patrzyły na Tę osobę,
która Ich lubi..., lubi Ich Wszystkich. Po co miały
patrzeć na księdza, który lubi tylko 'wybrane' przez 
niego dzieci. Ewo. Czy zgadzasz się z tym, co powiedziałem?

E.
Tak:-)

M.
A jak Ewo myślisz..., czy te Dzieci patrzyły tylko i ze
względu na Ciebie?

E.
Wiem, że nie tylko. One patrzyły w moim kierunku, 
bo między nami był Pan Jezus, który żadnego Dziecka 
nie wyróżniał, nie wyróżnia i wyróżniać nie będzie.
Bóg jest wszędzie.

M.
Otóż to:-). Pan Jezus nie tylko był Człowiekiem, ale
przede wszystkim- był, jest i będzie Bogiem.
Czy tak?

E.
Tak:-). Ludzie często myślą po "ludzku", a skoro Pan Jezus
jest Bogiem i człowiekiem, dlatego myśli i po "ludzku"
i po "Bożemu"..., dlatego ludziom tak trudno zrozumieć
jest Boga. Tylko Bóg zna człowieka najlepiej i tylko
Bóg o nas wszystko wie. 

Panie Boże Wszechmogący, wierzę mocno, że jesteś obecny
tu i na każdym miejscu. Uwielbiam Cię i dzięki Ci składam
za wszystkie dobrodziejstwa, zwłaszcza w dniu dzisiejszym otrzymane... i nie tylko w tym dniu. Panie Boże dziękuję
Ci za wszystkie dni mojego życia.

Dziękuję Panu, bo dobry jest i na wieki miłosierdzie
Jego (Ps 118).

M.
Prawdę napisałaś.

A czy pamiętasz Ewo, co było rok temu?

E.
W Kościele Katolickim był obchodzony dzień 
"Miłosierdzia Bożego",
a ja- tego dnia zaczęłam pisać swój pierwszy "Blog".

M.
Pamiętam i ja:-)





niedziela, 10 kwietnia 2016

24 czerwca 2014



E.
Witaj:-)

M.
Witaj:-)

E.
Dziś opowiem Ci, co wydarzyło się w dniu 24. 06. 2014

Kupiłam kwiaty dla Dziadka i Taty, bo tego dnia obchodziliby
swoje imieniny; kupiłam też znicze...

M.
Ubrałaś się znowu uroczyście i pojechałaś na cmentarz,
aby odwiedzić swoich bliskich..., a później?

E.
A później poszłam na Mszę Świętą, bo i tego dnia był
Odpust. Pojechałam wcześniej, aby być na cmentarzu
i w Kościele. Weszłam do środka. Zastanawiałam się czy
iść do spowiedzi czy też nie..., ale w końcu poszłam.
Stanęłam w 'kolejce' do konfesjonału. Trwała już Msza
Święta. I nagle jakaś dziewczynka (stała ze swoją mamą)
zaczęła się oglądać do tyłu..., i patrzyła na...

M.
Na kogo się patrzyła?

E.
To dziecko patrzyło się na mnie. Tego dnia był i ks. Proboszcz
(z naszej parafii) i ks. Wikary..., i to On odprawiał
Mszę Świętą i mówił kazanie. O czym było kazanie?
Tego tak dokładnie nie wiem- bo swoją uwagę 
bardziej skupiłam na tej dziewczynce, która tak na mnie
patrzyła i uśmiechała się do mnie. Nie patrzyłyśmy
na księdza- tylko na siebie. I nagle zobaczyłam, że i inne
dzieci odwracają się i patrzą na mnie i uśmiechają.
Ks. Wikary, gdy mnie zobaczył- zdziwił się ale 
też uśmiechnął. Na początku kazania powiedział, że;
"jest miło Mu widzieć ludzi- z Jego parafii".

A teraz opowiem Ci o czymś- czego wcześniej 
nie mówiłam....

M.
Mów Ewo:-)

E.
Kiedykolwiek szłam do spowiedzi, a były przy mnie dzieci
- ta spowiedź była dobra. Ona przynosiła jakieś
'owoce szczęśliwości', to tak, jakby przy mnie stał
sam Pan Jezus. Będąc w Kościele- siedziałam w ostatniej
ławce. Przyjęłam też wtedy Komunię Świętą.
I tym razem- Msza Święta skończyła się szybko..., i jak
- co roku- i tym razem była procesja. Wybrani ludzie
wynosili chorągwie i obrazy. Ks. Wikary stanął pod
baldachimem. W rękach- trzymał Hostię. Ustawiali się
na środku Kościoła. Patrzyłam na to wszystko 
z entuzjazmem, radością i wzruszeniem..., wiarą i nadzieją...,
i nagle...

M.
Ewo. Napisałaś "i nagle...". Co tam się wydarzyło...?

E.
Skupiłam swoją uwagę na jednym z obrazów....
Matko Jedyna- pomyślałam. Na tym obrazie był 
Pan Jezus- największa MIŁOŚĆ- tego świata.
Bóg i zarazem Człowiek, Którego miłuję, Któremu ufam,

w Którego wierzę.
Taki sam obraz mam w swoim domu. Obraz-
"NAJŚWIĘTSZE SERCE PANA JEZUSA BŁOGOSŁAW
NAM".

To niemożliwe, to niemożliwe... . O innych sprawach
pamiętałam przez wiele lat, a zapomniałam o tym, 
że w mojej (byłej) parafii- jest taki sam obraz- jaki mam
w swoim domu. Jak mogłam zapomnieć??? To niemożliwe...

Spojrzałam na Pana Jezusa...

M.
Coś się stało???

E.
Na Twoje pytanie odpowiem w kolejnym "poście".
Jest już późno, dobranoc:-)

M.
Rozumiem. Dobranoc:-)





sobota, 9 kwietnia 2016

Mały wstęp do...



M.
Witaj Ewo:-). Nietypowy "post". Nic nie mówiłaś.
Szykuje się nowa niespodzianka...?

E.
Witaj:-). Można tak powiedzieć;-):-). Zanim napiszę,
co wydarzyło się w dn. 24. 06. 2014- opowiem Ci
trochę o swojej mamie, bo to jest ważne.
Moja mama owdowiała w bardzo młodym wieku. 
Nie wyszła po raz kolejny za mąż i nie dlatego, że nie było mężczyzn, którzy by nie chcieli zawrzeć z Nią związku małżeńskiego, ale dlatego, że nie chciała..., 
a i ja Jej w tym trochę pomogłam.
Każdego pana, który przychodził do nas- witałam,
jak najlepiej- byłam grzeczną dziewczynką- ale, gdy 
wychodził- obrzydzałam Go matce, jak tylko mogłam,
a jak na takie małe dziecko- pomysłów mi nie brakowało.
I w końcu moja mama stwierdzała- "Masz rację- to nie ten".
I kolejny pan "odchodził z kwitkiem". 

Jaka była moja mama?
Moja mama była piękną kobietą. Ubierała się skromnie,
ale z gustem. Nie bała się żadnej pracy- czy takiej,
którą wykonują kobiety czy też takiej, którą wykonują
mężczyźni. Była jedną z dwóch kobiet (w naszej 
miejscowości), która miała "prawo jazdy" na motor, 
a w swoim życiu miała kilka motocykli.

M.
Jeździła motorem???

E.
Tak. Była i spokojna, i nerwus. Nie lubiła lenistwa.
Co wkurzało mnie w tamtym czasie? Wkurzała mnie
Jej "łacina podwórkowa". Dawała zakazy i nakazy,
ale nigdy się Jej nie sprzeciwiałam. One też mnie wkurzały.
Pamiętam, jak kiedyś do koleżanki powiedziałam "kurdę",
a mama krzyknęła- "Jak ty powiedziałaaś?!" 
Tak się zawstydziłam, że przez kilka godzin do Niej 
nie odezwałam się..., a tak mi było wstyd, 
że myślałam, że "pod ziemię się...".
Kiedy zaczęła się budowa Kościoła w mojej miejscowości
- Ona pierwsza szła, aby pomagać- aby tylko miała wolne
od pracy, a i pole mieliśmy- to i tam trzeba było zrobić.
Pamiętam, jak z jednym, z moich sąsiadów 'zalasowali'
całe wapno do Kościoła- tylko obydwoje (dużo tego było).
Pamiętam też, jak kiedyś przyszedł pewien pan (pracował
z moją mamą w tym samym zakładzie). Miał tego dnia
wyznaczoną pracę przy budowie. Okazało się, że musiał
wejść na szczyt Kościoła..., i mało tego jeszcze miał tam
coś robić a wiesz, jak nasz dach Kościoła wygląda...

M.
Tak, wiem.

E.
Miał "lęk wysokości". Prosił mamę, aby za Niego poszła
do tej pracy, a On za Nią 'odrobi dniówkę'..., a nawet dwie.

M.
I Twoja mama wchodziła aż tak wysoko..., i jeszcze coś
tam robiła??? Wyrazy podziwu:-)

E.
Tak właśnie było. Ja- za żadne "skarby świata" tak wysoko
bym kiedyś nie weszła. Na chwilę obecną - nie wiem.
Kiedyś zapytałam Ją- a gdyby tak w niebie trzeba byłoby
coś naprawić, to czy weszłabyś tam? Odpowiedziała tak:
"Gdyby ktoś dał mi taką drabinę, która dosięgłaby nieba...,
no i z jedną poręczą chociaż- to weszłabym. Jak trzeba
pomóc i tam w niebie- to trzeba. Poszłabym".

M.
Tak powiedziała??? Niesamowite. Myślę, że to nie tylko
słowa. Twoja mama tak by zrobiła.

E.
I jeszcze coś. Kiedy byłam małą dziewczynką- chętnie
chodziłam do Kościoła- może dlatego, że nie wiele
rozumiałam. Ale kiedy zaczęłam dojrzewać- pewne sprawy
zmieniły mnie. Co raz bardziej zaczęłam unikać chodzenia
do Kościoła..., i nie od Boga uciekałam, ale od tego, co
widziałam i słyszałam. Księża mówili, żeby robić i mówić
"tak i tak", a sami- robili zupełnie, co innego.
Zaczęłam "uciekać w choroby"...

M.
Co to, Ewo znaczy?

E.
Aby nie iść do Kościoła- mówiłam swojej mamie, że
jestem chora. Nie za bardzo mi wierzyła, ale mówiła tak: 
"Skoro mówisz, że jesteś chora- rozumiem. Jadę sama...,
ale ty siedzisz w domu..., i żadnego wychodzenia do
koleżanek". Tylko wyszła, a ja- poszłam do jednej z nich.
Gdy wróciła z Kościoła i zobaczyła, że mnie nie ma w domu
- przyszła do tej koleżanki i powiedziała: "Do domu."
Ależ mamooo.  Ja jeszcze chwilkę posiedzę i zaraz przyjdę
- powiedziałam. Moja mama nie ustąpiła. Powiedziała:
"Nie pojechałaś do Kościoła, bo mówiłaś, że jesteś chora,
a u koleżanki wyzdrowiałaś???" Mamooo..., powiedziałam.
Nie ustępowała. Wzięła mnie za rękę - "Do domu chodź."

M.
I co zrobiłaś?

E.
Posłuchałam się mamy i pokornie za Nią poszłam
do domu.

M.
Miałaś trochę rygoru...?

E.
Miałam.

M.
Ewo..., a czy kiedyś opowiesz- jaka jest teraz Twoja
mama?

E.
Może kiedyś opowiem...

piątek, 8 kwietnia 2016

Czerwiec.., inne dni



E.
Dziś będę opowiadać, co wydarzyło się w kolejnych 
dniach czerwca- roku 2014

23 czerwca 2014
Tego dnia, mimo tego, że nikt mnie nie zdenerwował
- mogę powiedzieć, że cały ten dzień przepłakałam.
Co trochę się uspokoiłam- to znowu płakałam.
Nie wiedziałam, co mi jest..., aż w końcu zapytałam
Boga wprost: Panie Boże, powiedz mi, co się ze mną
dzieje..., powiedz. Czemu ja tak płaczę...???

M.
I usłyszałaś odpowiedź?

E.
Nie usłyszałam:-(. Wieczorem poszłam do Kościoła
i trochę mi przeszło. Chciałam iść wtedy do spowiedzi,
ale nie byłam, bo trochę ludzi było i ksiądz musiał
wyjść wcześniej z konfesjonału, aby Mszę Świętą odprawić,
a tego dnia był tylko jeden ksiądz.

24. 06. 2013

E.
A teraz opowiem Ci, co wydarzyło się tego dnia...

M.
Dobrze, ale wiesz Ewo..., że chyba nie ten rok napisałaś...

E.
Zanim opowiem, co wydarzyło się tego dnia w czerwcu
2014- opowiem, co było rok wcześniej:-)

M.
Acha. W takim razie, opowiadaj:-)

E.
Pamiętam, że tego dnia miałam nieco wolniejszy dzień,
ale już od kilku dni czułam, że chcę pojechać na Mszę
Świętą do swojej- byłej parafii. Pojechałam autobusem.
Kierowca zatrzymał się przy bramie- prowadzącej do
Kościoła. Spóźniłam się 5 minut, nie wchodziłam już
do środka. Stałam na dworze. Usłyszałam znajomy głos.
To był głos ks. Proboszcza z mojej obecnej parafii.
On odprawiał Mszę Świętą, mówił kazanie. Tam
- ks. Proboszcz był zupełnie innym człowiekiem.
Mówił tak spokojnie i nikogo nie obrażał, nie oceniał,
a w naszej parafii zachowywał się zupełnie inaczej...
Msza Święta szybko się skończyła, a po niej była procesja,
bo tego dnia był jeden z Odpustów- obchodzonych 
w tamtej parafii. Zaczęli wychodzić księża z kościoła...
Nawet nie wiedziałam, który z Nich jest ks. Proboszczem
w tamtej parafii. I nagle zobaczyłam znajomą twarz
(znałam z widzenia), to był ks. Wikary. Ks. Proboszcz
 zabierał Go na wszystkie Odpusty, i. t. p.

M.
Nie tak, jak poprzedni:-(

E.
Właśnie. Ks. Wikary spojrzał na mnie kilka razy i jakoś
tak 'dziwnie' się zawstydził. Nie wiem, czemu?

M.
Pamiętam..., bo tego dnia spotkaliśmy się. Wyglądałaś
'zjawiskowo'. 

E.
Coś Ty. Nie mów tak. Wyglądałam normalnie- może nieco
odświętniej byłam ubrana, niż chodzę na co dzień.

M.
Nie będę się spierać..., swoje wiem:-)

E.
Później ruszyła procesja. Ks. Proboszcz wyszedł pod
baldachimem. W rękach niósł Hostię. Stałam na
przeciwko Jego. Uklękłam. Później szliśmy.
Nie było zbyt dużo ludzi, ale Ci którzy byli- doskonale
wiedzieli, że nie chodzę do Kościoła- w swojej parafii
i wiele z Nich zastanawiało się- "co ja tam robię?" 
Patrzyli na mnie z niedowierzaniem. Patrzyli też na siebie. 
Ks. Wikary wraz z innymi księżmi szedł z przodu. 
Ukradkiem odwracał się, aby zobaczyć czy idę razem 
z innymi..., ale nie tylko On. A kiedy zakończyła się 
Msza Święta- poszłam na cmentarz
- odwiedzić swoich bliskich.

M.
Jak się czułaś po tym, że byłaś na Mszy Świętej.

E.
Normalnie. Nie czułam w tym nic specjalnego.
Poszłam na przystanek i autobusem przyjechałam do domu.

M.
Rozumiem.

wtorek, 5 kwietnia 2016

Nietypowe sprawy…



5. 03. 2016

M.
No, tak- masz rację…, ale zaraz- zaczekaj chwilę…, 
a „czyściec”?
Nie ma mowy o „czyśćcu”, a tyle się słyszy o nim w Kościele…

E.
… i nie tylko. W wielu modlitwach jest mowa o „czyśćcu”. 
Nie wypowiem się na ten temat, bo ja się na tym nie znam:-( , 
a jeżeli Chcesz dowiedzieć się  czegoś więcej
- zapraszam do lektury jednego z księży, który porzucił Kapłaństwo.

W swoich książkach napisał i wyjaśnił- „Dla kogo niebo,
a dla kogo…”.
Poza tym „Blogiem” podam Ci tytuły tych książek.

M.
Chyba się domyślam, o jakie książki chodzi… . 
Nie czytałem ich jeszcze, ale słyszałem nieco na ich temat. Przeczytam na pewno. 
To dlatego niektórzy tak się bogacą, aby „zarezerwować” sobie miejsce w niebie, a ‘biedota’ niech idzie „….”. 
Pięknie, nie ma co:-((
To tego ich uczą w „Seminarium Duchownym”?

E.
Nie wiem, czego Ich uczą, ale patrząc na kalendarze
- można min. zobaczyć, jak młodzi chłopcy siedzą w auli 
(pewnie „Inauguracja”), a ktoś ze starszych Księży ‘plecie’ Im ‘głupoty’. Ci bardziej ‘zabawni’, nie pozbawieni „dobrego humoru” śmieją się „do rozpuku”, tylko biedni „duchacze”
- siedzą smutni i zawstydzeni, bo inaczej wyobrażali sobie Kapłaństwo.

M.
Masz rację- widziałem te „Kalendarze katolickie”. 
Nie darmo wasz ks. wikary odradzał Twojemu 
synowi wstąpienie do „Seminarium Duchownego”…

E.
Obiecałam Ci kiedyś, że mam dla Ciebie wiele niespodzianek. 
Dziś opowiem o jednej z nich. Jakiś czas temu rozmawiałam z pewnym księdzem (nie wspominałam jeszcze o Nim na „Blogach”). Powiedziałam Mu o tej rozmowie z moim Synem,
gdzie mój syn pytał mnie: „Gdzie był Twój Dobry Bóg, skoro
nie Widział, że chodził na religię, do Kościoła… ?,” 
a ten Ksiądz odpowiedział mi tak:

„Jak mógł widzieć, jak Boga, tak na prawdę … …”. 
Domyśl się proszę, bo ja tych słów nie potrafię 
z siebie wydobyć:-((

M.
Ewooo…, o czym Ty mówisz…??? Nie wiem czy dobrze domyślam się. Nie mam takiej łączności z Bogiem, 
jak Ty masz…, ale wierzę, że Bóg jest, bo chyba o tym
powiedział Ci ten ksiądz… . Czego ich uczą w „Seminariach Duchownych”???
To jednak prawda, co piszą na wielu „Forach”, że wielu 
z młodych chłopaków wstępuje tam (w większości)
- nie „z powołania”, ale "z zysku dobrej pracy"…, "i ‘kasy’"… .
I nie tylko… . WSTYD MI:-((
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!



E.
Mi też jest wstyd:-((.
Dziś powiem temu Księdzu, o to takie słowa:

Myli się Ksiądz. Bóg był. Bóg jest. Bóg będzie. 
Nie oceniam Księdza i nie osądzam.

To Inni Księdza ocenią, a Bóg osądzi zarówno Księdza, 
jak i też mnie.

E.
Do M. 
A jeżeli zechcesz dowiedzieć się czegoś więcej „o cyfrach w Biblii”, to zapraszam Cię do stron internetowych.

Odnośnie tej książeczki powiem w kilku słowach …

Niebo- to nie sklep czy targowisko, a Bóg – nie jest 
sklepikarzem czy też Osobą sprzedającą na targach, 
aby komukolwiek z nas udzielał „promocji Miłosierdzia”. 
To jest łaska, dar, Wiara, Nadzieja i Miłość, to
"Przykazanie Miłości", to jest współczucie Boga 
dla ubogiego i grzesznego człowieka, który błąka się na tym świecie i nie wie, co ze sobą ma zrobić…, odrzucony przez innych (tak było w moim przypadku), to jest przebaczenie i odpuszczenie grzechów... .

To jest…, a zresztą sam przeczytaj, co znalazłam w internecie:

„Miłosierdzie Boże – w teologii chrześcijańskiej największy z przymiotów Boga, polegający na bezgranicznej dobroci 
dla ludzi potrzebujących – przede wszystkim dla grzeszników, którym Jezus chce wszystko wybaczyć.” (…)

„Odpowiedzią na miłość Jezusa jest zaufanie do Niego 
oraz pomoc ludziom.”


Strona internetowa:


Jezu ufam Tobie.

E.
Dziękuję Tej Osobie, która tak pięknie, prosto i mądrze 
to napisała:-)
Zrozumiałam te słowa.



M.
Zgadzam się z Tobą. Dobrze to wyjaśniłaś:-). I ja zrozumiałem.
Dziękuję za ten „post”, za Twoją szczerość i na pewno zajrzę 
do tych stron…, a i książki przeczytam:-)
Dziękuję Ewo;-):-)

E.
Dziękuję:-)

7. 04.2016

P.s.

M.
Ewo- mam do Ciebie pytanie- powiedz mi, jak się
czułaś po tym, jak ten ksiądz tak do Ciebie powiedział?

E.
Czułam się źle. Inaczej- czułam się bardzo źle:-((

A co czułam- opowiem Ci poza "BLOGIEM".

M.
Zrozumiałem. Ok:-)

BOŻE MIŁOSIERDZIE




3. 04. 2016

M.
Witaj Ewo jeszcze raz:-)

E.

Witaj:-)

M.
Rok temu, a dokładnie 12. 04. 2015, zaczęłaś pisać 
swój pierwszy „BLOG”. 
Dużo napisałaś od tamtego czasu… . 
Porozmawiamy dziś trochę o „MIŁOSIERDZIU BOŻYM”?

E.
Tak:-). Powstała nawet niewielka książeczka…, 
na ten temat„Nadzwyczajny Rok Święty Miłosierdzia” 
(napisana przez Osoby duchowne), 
ale nie o niej dziś będzie mowa.

Pisałam już kiedyś na „BLOGU”, że słowo „MIŁOSIERDZIE” składa się z 12- liter…

M.
Cyfra ta kojarzy mi się się z 12- Apostołami.

E.
Ciekawe skojarzenie…, a skoro powiedziałeś o cyfrze „12”, 
to ja powiem na początku o cyfrze „1” i „2”. Cyfra „1” 
mówi mi, że „jest jeden Bóg.”

Cyfra „2” przypomina mi najważniejsze przykazania:

„Będziesz miłował Boga z całego serca swego, 
całej duszy swojej i ze wszystkich myśli swoich,
a bliźniego swego jak siebie samego”.

Sumując te dwie cyfry do siebie- da nam cyfrę…?

M.

„3”, ponieważ:

1 + 2 = 3


Czy tak?

E.
Tak, a teraz powiedz- z czym kojarzy się Tobie cyfra „3”, …?)

M.
Cyfra „3” przypomina mi o „Trzech cnotach Boskich”:

                1. Wiara. 
                2. Nadzieja. 
                3. Miłość.
    Przypomina mi też o „Najważniejszych dobrych uczynkach”:

      1. Modlitwa. 
      2. Post. 
      3. Jałmużna.

Mam nadzieję, że dobrze;-)

E.
Dobrze, dobrze:-), a mnie mówi jeszcze o tym, 
że są trzy Osoby Boskie:

Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty.

Ale mówi mi jeszcze o czymś- o czym tak wprost nie pisałam.  
Mówi mi o - „Ostatecznych rzeczach człowieka”:

1. Śmierć. 2. Sąd Boży. 3. Niebo albo piekło.

E.
To na razie tyle…, za chwilę spotkamy się w innym „poście”.

Prosiłeś, aby umieścić zdjęcie jednej z moich potraw. Ok:-).  
I nie dla księży to zrobię, ale dla Ciebie i dla mego Brata
- Pana Jezusa. Mam nadzieję, że wtedy spróbował  ten posiłek, 
a jak nie- to kiedyś Mu taki zrobię. To też ryba, ale w innej
postaci - karp w galarecie (na zdjęciu jeszcze przed 
zalaniem…, galarety).

M.
Masz rację EwoJadłem i bardzo mi smakowało:-).
Dziękuję i do usłyszenia;-)

E.
Do usłyszenia:-). I jeszcze zdjęcie....