niedziela, 31 stycznia 2016

Kto nie słucha...



E.
Fajnie, że już jesteś:-)

M.
Też się cieszę:-). Chyba się domyślam, o czym dziś
będzie mowa;-)

E.
Te historię akurat znasz, ale prosiłeś mnie, aby o niej
opowiedzieć na "Blogu". Spełniam Twoją prośbę:-).
Pamiętasz, jak w ubiegłym roku, lato było upalne...

M.
..., o!, tak i zapewne nie tylko ja to pamiętam. 
Postanowiłaś odnowić swoje mieszkanie. Miałaś dużo
malowania (farbami olejnymi)- podłogi, stoły, stołki, i.t.p.,
a później dużo pracy- tak dokładnie- sprzątanie.

E.
Dokładnie tak, jak powiedziałeś:-). Nie zrobiłam wszystkiego,
co bym chciała, bo niestety, ale zabrakło pieniążków:-(

M.
Ewo nie przesadzaj, ale moim zdaniem zrobiłaś bardzo
dużo:-)

E.
Dzięki serdeczne, za to, że tak myślisz:-). Część rzeczy
wynosiłam na dwór. Mama poradziła mi, "że zanim zacznę
je malować, to żeby zanieść je pod daszek (w razie czego
- np. deszczu)". Posłuchałam. Za kilka dni malowałam
taki duży stołek. Wyniosłam go oczywiście na dwór.
I tego dnia (od samego rana, upał doskwierał niesamowicie).
Znowu z ust mamy padła propozycja, aby zrobić, jak
poprzednio. Tym razem nie posłuchałam. Powiedziałam
- patrz Mamo, jak słońce świeci. Nic się nie stanie, jak
w tym miejscu będę malować. Mama powiedziała:
"Rób, jak uważasz. Obyś nie żałowała...".

Oprócz, że słońce tak mocno świeciło, to pamiętasz chyba,
jak wyglądała trawa- tam, gdzie nikt jej nie podlewał...
Wyglądała nie świeża lecz sucha i tak, jakby ją ktoś
skosił lecz nie zagrabił... . Na moim podwórku tak właśnie
wyglądała...

M.
Dokończyłaś wtedy malować ten stołek?

E.
Pewnie, że tak;-). Zawołałam mamę. Podobał się jej ten
stołek (po odnowieniu) i jeszcze raz powiedziała,
ale tym razem nieco inne słowa:
"Oby Twoja praca nie poszła na marne...". 

I nagle słońce zakryło się za chmurami, zrobiło się nieco
ciemniej na dworze..., i nie wiadomo kiedy, zerwał się
wiatr, ale w tym miejscu, w którym stałyśmy, poderwał
tę suchą trawę... i co zrobił?

M.
???

E.
Dmuchnął ją na całą, jedną stronę- dopiero, co świeżo
pomalowanego stołka.... . Nawet nie wiesz, jak to źle
wyglądało:-((

M.
Nie zrobiłaś zdjęcia?

E.
Nie zrobiłam:-(. Nawet o tym nie pomyślałam. No, to 
pięknie- powiedziałam..., a mama na to- "A nie mówiłam."
I co teraz zrobić???- zapytałam. I nagle wiatr przestał wiać,
słońce wyjrzało zza chmur i znowu panował upał...
Zapytałam mamy- co teraz zrobić??? W odpowiedzi
usłyszałam- "Zostaw ten stołek, gdzie stoi. 
Wyschnie farba- to ta sucha trawa sama odleci".

M.
I tak było?

E.
Tak:-). I nie wiem czemu, ale przypomniało mi się
powiedzenie: 
"Kto nie słucha Ojca, Matki- to niech psiej skóry posłucha".

Nie zawsze mogę zgodzić się z tym powiedzeniem.
Często jest tak, że to ja swojej mamie coś doradzam
i nie zawsze jest tak, że posłucha. Robi po swojemu...,
a później przychodzi i mówi: "Miałaś rację. Trzeba było
tak zrobić, jak radziłaś".

..., ale to nie wszystko. Pomyślałam, że to sprawa mojego
Brata. Poszłam do domu i mówię- Bracie czemu mi
to zrobiłeś??? Brat nic nie odpowiedział- tylko się 
uśmiechnął.

I jeszcze jedno. Wiele osób twierdzi, że Boga nie ma
(i nie tylko "ateiści"). Po raz kolejny mówię, że Jest.
Zna nasze myśli, Wie o nas wszystko i Jest zawsze pośród
nas, czy ktoś w to wierzy czy też nie.
Po raz kolejny napiszę coś- o czym nieraz już pisałam.
Dziś powtórzę.
Wierzę w Boga/Bogu.
Ufam Bogu.
Miłuję Boga. 
Miłuję mego Brata.

M.
Dziękuję za tę opowieść:-)). Poprosiłem Cię o coś, aby
jeszcze o tym napisać, ale faktycznie- jest już późno.
Zgodziłaś się ale nie dziś;-). W takim razie- dobranoc:-)

E.
I ja Tobie dziękuję:-). Dobranoc.

Memu Bratu też dziękuję - że jest ze mną, że jest z nami:-)
I Jemu też już mówię- dobranoc:-)

piątek, 29 stycznia 2016

Kilka słów..., a może...



M.
Witaj Ewo:-). Przed chwilą dostałem wiadomość, że 
spotykamy się dziś na Twoim "Blogu". O czym dziś,
bo intrygujący jest temat...?

E.
Kilka słów..., a może... więcej o moim Bracie...

M.
Panu Jezusie?

E.
Tak:-). W jakiejś części opowiem dziś, jaki jest.
Wiesz, że mieszkam w starym, drewnianym domu,
to i różni 'lokatorzy' tu próbują zawitać, a może nawet
i zamieszkać na stałe. Częstymi bywalcami są muchy,
komary, meszka, kilka razy wpadł do mnie niejeden
pasikonik, ale dziś opowiem Ci o innych 'lokatorach'...

Pewnego razu siedzę na fotelu i patrzę na swego Brata...,
a On na mnie i tak, jakby spojrzał w dół. Pomyślałam
- coś mój Brat kombinuje..., i nagle z pod drugiego
fotela..., coś wychodzi..., tak bardzo powolutku, jakby
się skradało... . Patrzę, patrzę... . Nie, nie- to niemożliwe...

M.
Ewo, co to było?

E.
A co miało być innego, jak nie mysz. To była mysz.
I nagle spojrzała na mnie i jak przyszła- tak i sobie poszła.

Pytam się- Bracie, czemu mi to robisz???

M.
A Brat co zrobił?

E.
Nic nie zrobił. Uśmiechał się tylko do mnie.

M.
Przestraszyłaś się?

E.
Nie. Był to kolejny dowód i nie tylko w moim życiu,
że zanim coś się stanie- Bóg już o tym wie.

A teraz opowiem Ci o innym zwierzątku..., o pająkach.

M.
O jakim???

E.
O pająkach. Pierwsza historia, to było wczoraj późnym
wieczorem. Siedzę sobie na łóżku i patrzę, jak jeden
z nich wyszedł zza segmentu..., zatrzymał się na środku
pokoju i patrzy na mnie..., a ja na niego. Tupnęłam
nogą, to uciekł. Po chwili patrzę, a on znowu wyszedł
i znowu patrzy na mnie. Podobnie, jak wcześniej stuknęłam
nogą i znowu uciekł. Zawzięty był, bo wyszedł po raz trzeci...

M.
I co zrobiłaś?

E.
Stuknęłam klapkiem o podłogę, nie zrobiłam mu krzywdy.
Więcej nie wychodził. Inna historia, to była wiosną
w 2015 r. Siedziałam przy komputerze i nagle kątem oka
zobaczyłam, że coś siedzi na stole. Myślałam, że to mucha...,
ale niestety- nie. Był to pająk- tak bardzo duży.
Zrzuciłam go ze stołu...

M.
'Ciarki' po mnie przeszły...

E.
Opisując to- też tego doświadczyłam..., i tamtego dnia.

A teraz coś Tobie opowiem..., o tym 'zwierzaku'.
Nie wiem, czy pamiętasz, ale dwa lata temu
znalazłam książkę św. Augustyna (biskupa z Hippony).

M.
Tak, pamiętam:-). Są to "Wyznania". Opowiada w nich
o swoim życiu. Czy tak?

E.
Tak:-), ale nie tylko;-). Zanim zapytasz, to sama powiem.
Nie mówiłam Ci, a wiem, że tej książki jeszcze nie
czytałeś... . Nie opowiadałam Ci wszystkiego.
Św. Augustyn wyjaśnia, czemu pająki przychodzą do domu.
Trzeba na nich troszkę uważać;-)

M.
Powiedz w jakim celu przychodzą do domu.

E.
To Bóg je wysyła. Przychodzą sprawdzić, ile ludzie
marnują chleba, a wszystkie okruszki, jakie znajdą
- po nici pajęczej- zanoszą je do Pana Boga.

M.
Nie mówiłaś tego wcześniej, ale to nic. Zapewne teraz
przyszła odpowiednia chwila, aby o tym opowiedzieć.
Dziękuję Ewo:-). Czy to wszystko, co chciałabyś
powiedzieć o Panu Jezusie?

E.
To nie wszystko, ale na dziś wystarczy:-). Dobranoc:-)

M.
Dobranoc:-). Dziękuję jeszcze raz:-)

31. 01. 2016

P.s.
M.
Ewo, a nie mogłaś napisać innego słowa, zamiast
"kombinuje"?

E.
Mogłam, ale po co, jak Bóg o mnie wszystko wie, zna
wszystkie moje myśli... . To czemu mam zmyślać
czy kłamać??? A właśnie, tamtego dnia tak 
sobie pomyślałam:-). A Kim jest mój Brat?

M.
Bogiem. No, tak;-), przyznaję Ci Ewo rację:-).





czwartek, 28 stycznia 2016

Rekolekcje...



E.
Witaj:-)

M.
Witaj;-). Co za temat...? Przepraszam, że zapytam, ale
zastanawiam się o czym dziś będziesz opowiadać...
Do "Rekolekcji wielkopostnych" jeszcze trochę zostało,
a "Rekolekcje adwentowe" już minęły...

E.
Właśnie dziś opowiem o "Rekolekcjach adwentowych",
ale nie o tych, które mieliśmy ponad miesiąc temu,
ale o tych- które były wiele lat temu... . Powinnam już dawno
o tym napisać- na pewno przed Świętami Bożego
Narodzenia, ale..., zabrakło czasu:-(

M.
Chyba się domyślam, o czym chcesz pisać. Przyznaję, że
znam tę historię, ale chętnie posłucham jej jeszcze raz:-)
Opowiadaj Ewo:-)

E.
Miałam 10 lat. Nie raz słyszałam, a to w Kościele, a to na
religii... . Księża prosili, aby nie podawać alkoholu w dzień
"WIGILII". Nie raz będąc na "PASTERCE" można było
poczuć różne trunki..., a jeszcze połączone z różnymi
perfumami dawały efekt- odrażający.

I tamtego roku znowu Ksiądz na religii wspominał o tym
i rekolekcjonista. Mówił tak z tak wielkim przekonaniem,
że pomyślałam- zaryzykuję. Po powrocie do domu,
powiedziałam do mojej rodziny oto takie słowa...

M.
Rodzina była w komplecie?

E.
Tak:-). Mama, Jej rodzice i ja..., a o to te słowa, które
skierowałam do mojej Rodziny.
- Wracam z rekolekcji. Ksiądz prosił, aby nie pić alkoholu
w dzień "WIGILII"..., tak samo prosił Ksiądz na religii.
Mam pytanie- czy zgodzicie się, abyście w tym roku
nie pili alkoholu- w dzień "WIGILII"?

Spojrzałam na dziadka, a dziadek na mnie. Później patrzył
na podłogę. Spojrzałam na babcię- babcia chwilę na mnie.
Potem popatrzyła na dziadka, a dziadek na nią. Nie 
odezwali się- ani do mnie, ani do siebie. Spojrzałam na
mamę. Ona też chwilę popatrzyła na mnie..., i gdzieś wyszła.
I na tym zakończyła się rozmowa...
No to mnie posłuchali- pomyślałam...

M.
I przyszedł "Dzień Wigilii"...

E.
Tak..., babcia z mamą przygotowały takie smaczne potrawy,
upiekły takie dobre ciasta, dziadek ugotował kompot
(z "suszu"), choinka, biały obrus, sianko na stole
i siano przy choince...
Pierwsze- tak, jak u wszystkich rodzin, to było
dzielenie się opłatkiem. U mnie dziadek smarował jakąś 
część opłatka miodem, a na nim- kładł ząbek czosnku
i każdy z nas musiał to zjeść. Wszystko było dobre...,
oprócz tego czosnku (nie lubiłam tego zapachu, nie lubiłam
go jeść...), ale skoro wszyscy jedli, to musiałam i ja.

Niebawem dokończymy ten "post". Dobrze?

M.
Nie ma sprawy;-). Wiem, że Jesteś już zmęczona.
Dobranoc Ewo:-).

E.
Dobranoc:-). Dziękuję za zrozumienie:-).

29. 01. 2016
c.d.

E.
U mnie, jak dobrze pamiętam, zawsze był alkohol na
święta- czasami mniej, czasami więcej. I w tamtym
dniu nic nie zapowiadało, że będzie inaczej...
Zasiedliśmy do stołu, podzieliliśmy się opłatkiem.
I kiedy mieliśmy już jeść potrawy- moja babcia powiedziała
do dziadka, "że czegoś tu brakuje". Na co dziadek
popatrzył na stół i powiedział, "że wszystko jest".
Babcia na to, "że brakuje czegoś do picia...". Dziadek
chciał wstać, aby przynieść Jej kompotu, ale babcia
powiedziała, "że nie o kompot Jej chodzi". Poprosiła
dziadka, aby przyniósł wódkę.

M.
Ewo, a Ty co na to?

E.
Patrzyłam i słuchałam, o nic więcej nie prosiłam. 
Czekałam cierpliwie, co będzie dalej... . 
Nagle dziadek wstał i powiedział: 
"A co nie pamiętasz, co Ewa mówiła i o co prosiła?
Ja pamiętam i dziś nie będzie żadnego alkoholu".
Na co babcia- "Ale nikt nie mówi, że dużo...". Na co
dziadek już nieco wkurzony powiedział jeszcze oto
takie słowa: "Jak wnuczka powiedziała i prosiła, to tak
ma być. Jeden dzień można wytrzymać". Tego dnia
(po raz pierwszy), w dzień "WIGILII" nikt nie pił 
alkoholu-w naszym domu.

M.
U mnie podobna była sytuacja, ale Ewo, jak nam
opowiedziałaś tę historię- w dzień "WIGILII" i w moim
domu nie ma alkoholu na stole- tego dnia nikt nie pije.

E.
Ale byłam tamtego dnia szczęśliwa:-))

Na następny rok sytuacja powtórzyła się, ale wtedy
o nic nie prosiłam..., a dziadek powiedział tak:
"Skoro w tamtym roku wytrzymaliśmy bez <<picia>>,
to i w tym roku możemy. Przyjdziecie z <<PASTERKI>>,
to obudźcie mnie, gdybym spał- to wtedy można wypić
z kieliszek, dwa..., a dziś- nie."

I od tamtych odległych już czasów, w moim domu nie
podaje się alkoholu na stół..., nikt tego dnia nie pije.
Tradycja zakorzeniona od wielu lat:-)

M.
Dziękuję Ewo, za tę opowieść. Miło było mi posłuchać
jej jeszcze raz:-))


P.s.

M.
Zaczekaj jeszcze..., chcę o coś zapytać. Choć wiem,
ale zapytam... . Jak jest z tym czosnkiem..., czy nadal
go nie lubisz jeść?;-):-)

E.
Nie zawsze, ale teraz uwielbiam jeść czosnek i zapach
mi nie przeszkadza;-):-)

środa, 27 stycznia 2016

"Kolęda"...



M.
Jesteś już;-), Fajnie, bardzo cieszę się:-))

E.
Jestem, jestem:-). Dziś opowiem Ci o "Kolędzie",
a dokładnie o wizycie księdza wikarego..., który odwiedzał
rodziny. Było to w styczniu- wiele, wiele lat temu.

Mojego syna jeszcze na świecie nie było. Tamtego dnia
byłam ja i moja i mama, ale był to czas, kiedy byłam
z ojcem- naszego dziecka.

Na początku pomodlił się, a kiedy usiedliśmy- spojrzał
w dane osobowe, które miał w teczce. Już od samego
początku dało się zauważyć, że jest człowiekiem 
z tzw. "humorem" i tzw. "ciętym językiem", 
ale nie mówiłam głośno swoich myśli... .

I nagle Ksiądz odezwał się. Czytał po kolei nasze nazwiska
i pytał, kto jest kim. Mojego (byłego) partnera nie
było z nami- tego dnia był w pracy. Nagle dodał:
"O!, proszę mam tu trzy nazwiska i każde inne. Proszę
powiedzieć, dlaczego...?" Mama powiedziała, "że to
mój partner". Było mi nieco wstyd, ale nadal milczałam.

I nagle, "jak z bata strzelił"- powiedział o to takie słowa":
"Ho, ho, ho- widzę, że Państwo żyjecie na <<kocią łapę>>.
Mówiąc o tym zrobił taki ironiczny uśmieszek, że "nie 
przypiąć, nie przyłatać...". Wkurzyłam się wtedy, bo nie
mogę powiedzieć, że "nie".
Nie wytrzymałam "i pięknym za nadobne"- odpowiedziałam:
- Co Ksiądz powie? A ja myślałam, że taki związek
inaczej się nazywa... . Spojrzał na mnie, uśmiech na
twarzy, jakby nieco zanikał, zastanowił się chwilę, 
nie wytrzymał, aby nie zapytać...
Ciekawość tego Księdza była tak wielka, że przekroczyła
Jego wiek, doświadczenie, wykształcenie..., i.t.p.
"A jak nazywa się taki związek? Proszę powiedzieć..."- zapytał.
- Konkubinat proszę Księdza..., konkubinat- powiedziałam.
Na co Ksiądz- "O! widzę, że Pani z polskiego dobra była".
- Dziękuję, nie narzekam. Z innych przedmiotów też było
nie najgorzej- powiedziałam.

M.
Ewo... i co na to Ksiądz? Co Tobie powiedział? Powiedz.

E.
Pytasz- "co na to Ksiądz? Nic mi więcej nie powiedział.
Ale to już nie był taki sam Ksiądz, jaki wszedł do nas
do domu. Niby ten sam  a jednak inny... .
To już był taki Ksiądz- jaki powinien być. Wchodząc do
naszego domu nie przywitał się z nami- dokładnie
nie podał nam ręki (dłoni). Myślałam różnie na ten temat...
Wychodząc z naszego domu- podał nam rękę. Na Jego
twarzy pojawił się szacunek- zarówno dla nas, jak i dla
Niego samego.

Po wyjściu Księdza, moja mama tak powiedziała do
mnie- "Ale Mu powiedziałaś! Z jednej strony może
dobrze, bo naśmiewał się z Ciebie. Powiedziałaś Mu,
to już był inny... . I nawet rękę Tobie podał przed wyjściem...".

Jak to?- zapytałam. Tobie nie podał? "Nie"- usłyszałam
w odpowiedzi. Zaczęłam sobie to wszystko przypominać...
Faktycznie! Ksiądz podał rękę dla mnie..., a Tobie- nie
- powiedziałam. "Widzisz, jak to jest- szukał 'zaczepki'
- 'odcięłaś' się, a On w zamian potraktował Cię z takim
szacunkiem"- powiedziała moja mama.

M.
Niesamowita historia..., pokazujesz w niej tak wiele spraw.

E.
To jeszcze nie wszystko. Chcę jeszcze coś dopisać w tym
"poście", ale nie dziś. Dziś mówię już- dobranoc.

M.
Dobranoc:-) i do usłyszenia;-):-)


sobota, 23 stycznia 2016

Czemu nie...???



M.
Dzisiejszy "post" nosi tytuł- "Czemu nie...???

E.
A dalej? Jakie jest całe pytanie? Dokończ:-)

M.
Czemu nie zapytałaś, czy Ci wierzę w to, o czym napisałaś
w dwóch, ostatnich "postach"?

E.
???

M.
Wierzę Ci i nie tylko, że Ciebie znam, ale wiem, że kiedyś
miałaś podobne doświadczenia w swoim życiu... .
Ktoś, kto Cię nie zna- mógłby pomyśleć, że to paranoja
- o czym piszesz, że to omamy słuchowe...
Znam Cię i wiem, że nie; że to czym piszesz- jest prawdą.

Mam teraz do Ciebie inne pytanie. Jeżeli się nie zgodzisz
- zrozumiem to i na tym zakończymy ten "post".

E.
Zadaj to pytanie.

M.
Czy możesz opowiedzieć te dwa zdarzenia, jakie miałaś
już nieco w odległej przeszłości? O organach i o Twoim
synu... . Odpowiedz, proszę.

E.
Opowiem, ale za chwilę.

M.
Ok:-)

E.
Jestem już:-). Zaczynam opowiadać. Pewnego razu, a było
o rano- tak, ok. 7:15, usłyszałam, że moja mama wstała,
ubrała się szybko i wyszła na dwór. Nie było Jej jakąś
chwilę. Wstałam, aby zrobić kawę. Przed Jej wyjściem
też już nie spałam...

M.
..., bo coś obudziło Cię...

E.
Tak, ale o tym za chwilę... . Po chwili, mama wróciła...,
jakoś tak dziwnie wyglądała... . Wchodząc- powiedziała
- "O!, już nie śpisz? Obudziłam Cię?". Obudziły mnie
organy w Kościele..., one grały..., powiedziałam.
Mama znowu spojrzała na mnie... . Zapytałam- a Ty po co wychodziłaś na dwór? Znowu spojrzała na mnie, 
powiedziała- "Skoro Ty o tym mówisz, tak wprost, to
i ja powiem Ci, po co wyszłam na dwór..., bo słyszałam,
to samo, co Ty". Zapytałam- Msza jest? W odpowiedzi
usłyszałam- "Nie ma żadnej Mszy..., ale coś jest nie tak,
skoro nie tylko ja to słyszałam, ale i Ty Ewa to słyszałaś".

M.
Opowiadaj dalej...

E.
Był u nas kiedyś organista. Miał wielki talent do grania
na organach i nie tylko..., ponoć 'samouk', ale uczył też
innych. Grał niesamowicie pięknie..., i kolędy i inne pieśni,
ale kiedy była Msza (pogrzebowa) potrafił tak zagrać
"Marsze", że aż "serce się krajało". Chciałeś płakać czy
nie..., i tak płakałeś... . Niestety, ale wiele lat temu zmarł...,
pokój jego duszy. 
Wiele osób później mówiło, że zapalał światło w Kościele
i grał na organach; że widział to ksiądz Proboszcz , który
niechętnie o tym opowiadał... . Ponoć pewnej nocy
obudziły Go organy. Wszedł do Kościoła, a tam światło
było zaświecone..., i grały organy.

Tamtego dnia- słyszała to moja mama i ja. 
Nie było Mszy Świętej, a organy same grały...

Kolejną historię opowiem Ci niebawem. Dobranoc
i do usłyszenia:-)

M.
Dziękuję za tę opowieść:-), czekam na następną:-).
Dobranoc Tobie:-)

24.01.2016

E.
A teraz opowiem Ci kolejną historię.

M.
Opowiadaj.

E.
Działo się w ciągu tygodnia. Mój Syn był w szkole. Może
to była I lub II klasa Szkoły Podstawowej. Pani nauczycielka
już w "zerówce" zapowiadała rodzicom, że dzieci powinny
być samodzielne- same przychodzić do szkoły i same
z niej odchodzić. Jako rodzice staraliśmy się przystosować
do tego i usamodzielniać nasze dzieci. Tylko, o dziwo
rodzice- nauczycieli nie przestrzegali tego i  osoby pracujące
w szkole; nawet plecaczki za swoje pociechy nosili i nikt
im nie zwracał uwagi. Tego dnia zaprowadziłam mojego
syna do szkoły.Siedziałyśmy z mamą w kuchni, piłyśmy
kawę i nagle mama zapytała- "Idziesz po...( i tu wymieniła
imię mojego syna). Jak chcesz, to mogę ja pójść...".
Nie, nie- może dziś niech przyjdzie sam- powiedziałam.
Mama na chwilę gdzieś wyszła (a był to czas, gdy za chwilę
mój syn miał kończyć lekcje..., i przyjść do domu).

I nagle w głowie usłyszałam wielki szum, jakby jakaś 
wichura przeszła..., usłyszałam czyjś płacz, jakby płacz
jakiegoś dziecka... . To był płacz mojego syna. On płakał,
krzyczał i wołał- "Mamooo! Ratunku!"

M.
Kawałek jest od Ciebie do szkoły. Drzwi i okna miałaś
wtedy zamknięte. Nie mogłaś słyszeć.

E.
Ten szum i krzyk był przerażający. I nagle weszła mama
i jeszcze raz zapytała- "Iść do szkoły?" Idź- powiedziałam
i nie wiem nawet czemu, ale opowiedziałam Jej to,
co usłyszałam. Uwierzyła i poszła. Po dłuższej
chwili wróciła z moim synem. Był zapłakany...,
powiedział, "że już nie chce chodzić do tej szkoły".
Rzucił tornister i poszedł do swojego pokoju. Zamknął
drzwi za sobą. Zapytałam mamy, co się stało?
W odpowiedzi usłyszałam- "Miałaś rację- mówiąc mi 
o tym, co słyszałaś. To nie było jakieś Twoje przewidzenie
- to, co słyszałaś- było prawdą!

Dwaj koledzy z jego klasy bili Go na podwórku szkolnym
i nikt nie reagował. On płakał i krzyczał, a oni Go dalej
bili, wyzywali i szarpali. Krzyknęłam- zostawcie Go,
ale nie usłyszeli i nagle jeden z nich zobaczył mnie...,
i uciekli."

M.
Ewo! Co to za szkoła??? Aż w głowie nie chce się to
pomieścić! Trudno to zrozumieć...

E.
Kiedyś o tej szkole opowiem Ci więcej. Mi też trudno
to było zrozumieć- tym bardziej, że sama chodziłam 
do tej szkoły:-((

piątek, 22 stycznia 2016

Ciąg dalszy...nietypowa cyfra…



M.
A jednak nowy "post"?:-) Choć domyślam się, że 
będzie kontynuacja...

E.
Dobrze się domyślasz:-). Opowiem na bieżąco inną historię
(z mojego życia), która wydarzyła się w dniu dzisiejszym...
Mama podsmażyła mi pierogi, a kiedy je zobaczyłam,
to od razu zareagowałam. Mamo, ja tyle nie zjem
- powiedziałam i nagle nie wiem czemu, ale policzyłam je.
Zgadnij, ile ich było...?

M.
Dwanaście?

E.
Niestety nie:-(. Kolejna "13".

M.
Zjadłaś je wszystkie?

E.
Nie. 

M.
Kiedyś czytałem, "że kto bliżej Boga jest, to i ta inna strona
przybliża się bardziej do człowieka". Uważaj Ewo na siebie.
Czy to wszystko w tym "poście", bo czuję, że chcesz o czymś
powiedzieć..., czy tak?

E.
Tak. Dobrze domyślasz się. W niebie coś się dzieje...

M.
Ewo, o czym Ty mówisz??? Powiedz, proszę. O niczym
wcześniej nie mówiłaś...

E.
27 grudnia 2015 położyłam się spać i nagle usłyszałam
głos syreny- tak, jakby pogotowie jechało, albo straż.
Słychać było coś takiego- "Uuuu- uuuu, uuu- uuu", cały
czas, dopóki nie zasnęłam. I nagle wyszłam na dwór.
Nie było słychać tego na dworze. Od trzech dni słyszę
to słabiej, ale nadal słyszę. Słychać to było w różnych
kierunkach świata.

M.
Słyszałaś to tylko w domu...???

E.
Na początku tak, a później już i na dworze- zarówno
w nocy, jak i w dzień.

M.
Ewo. Wiesz, co oznacza ten alarm???

E.
Nie wiem, co oznacza. Czekam cierpliwie, co dalej będzie.

"Co ma być- to i tak będzie".

A teraz pozwolę sobie na podziękowanie dla mojego
Brata. Powiem w skrócie, bo więcej powiem podczas
mojej osobistej rozmowy z Panem Jezusem.
Dziękuję za wszystko, za to, co dla mnie robisz; ale
dziękuję przede wszystkim za to, że Cię mam, że 
Towarzyszysz mi tam, gdzie jestem, że Wspierasz mnie
w moich radościach i smutkach, że Jesteś ze mną na
rybach (dziś czułam to bardzo wyraźnie). Wiesz, że nie
mam rodzeństwa..., nie raz marzyłam, aby je mieć...,
ale nigdy wcześniej nie przyszły mi do głowy takie
marzenia, że kiedyś będę miała rodzeństwo; 
że będzie to Brat - w Osobie Jezusa.
Dziękuję Tobie mój Bracie, z całego serca..., za wszystko:-)

A Tobie "M." dziękuję za czas spędzony razem nie
tylko w dniu dzisiejszym, ale też przez te wszystkie dni;-):-)
Dobranoc:-)

M.
Dobranoc Ewo:-). I ja Tobie dziękuję, z wzajemnością;-):-)

czwartek, 21 stycznia 2016

Nietypowa cyfra...



E.
Witaj;). Wiem, że już czekasz jakąś chwilę;):).
Zaczynamy?

M.
Witaj:-). Zaczynamy;-):-). Trochę uchyliłaś "rąbka 
tajemnicy", a trochę -nie...

E.
Temat "postu"- to "Nietypowa cyfra...". Dziś porozmawiamy
(w skrócie o cyfrze "13"). W jednym z moich "postów"
na jednym z moich "Blogów" była taka cyfra, ale (celowo)
zmieniłam ją na "12"- tkę. Bóg jednak chciał inaczej...,
chciał, aby o tej cyfrze porozmawiać...

M.
Ewo, ale Ty nie wierzysz w "zabobony", to czemu tak
zrobiłaś?

E.
To prawda, co powiedziałeś, ale nie potrafię odpowiedzieć
na Twoje pytanie.

M.
Rozumiem. Wiem, że chodzisz dalej łowić ryby, mimo
tego, że woda w rzece jest zamarznięta. Łowisz z pod
lodu. Mówiłaś, że na początku nie brało. Później
1-2 ryby, jak wzięły- to był sukces. W poniedziałek (w tym
tygodniu, złowiłaś ich sporo. Nie wiedziałaś ile ich masz
- policzyłaś w domu. Tak?

E.
Tak:-). Było ich "13".

M.
Ty znasz się trochę na cyfrach. Wiesz, że ta cyfra nie jest
cyfrą zbyt przychylną. Wiele osób boi się jej..., a Ty?

E.
Kiedyś, kiedy byłam młodsza- tak, a od wielu lat- nie.

Wiem, że było wiele złego (np.wojny) takim dniu, 
a dodatkowo jeszcze wiele złego działo się tego dnia- w piątek. Zdaję sobie z tego sprawę. Bóg wie wszystko o mnie, 
o Tobie, o wszystkich. Zna nasze myśli, pragnienia, radości 
i smutki i wie, że to, co w tej chwili piszę- jest prawdą.

M.
Rozmawialiśmy tego dnia (na bieżąco) i pamiętam
doskonale, jak się ucieszyłaś, że jest ich tak dużo, że
taki sukces. Mówiłaś, że dzisiaj je usmażysz, bo masz
ochotę na "świeżą" rybę (mimo tego, że w zamrażalniku
masz jej sporo). Nie mówiłaś, więc zapytam. Smażyłaś
je tego dnia?

E.
Tak, ale usmażyła je mama. Chciałam się z Nią podzielić
(mój syn nie je ryby). Mama powiedziała, "że jedz sama".
Zapomniałam ile tych ryb było. I nagle powiedziała:
"Dobra, wezmę- ale tylko jedną". I kiedy kończyłam jeść
ostatnią rybę- przyszła myśl- było tych ryb "13". 
Przez moment "dziwnie" się poczułam..., ale tylko
przez moment.
Zobacz, co zrobił mój Brat..., nie pozwolił mi zjeść wszystkich
ryb. Mama zjadła "1"-ną , a ja zjadłam "12" ryb". 
I nie pytam- czemu tak się stało..., i nie zadawaj mnie
takiego pytania, bo nie znam odpowiedzi. Tę odpowiedź
zna Bóg- mój Brat. Mój Brat ochronił mnie; pozwolił
złowić mi tyle ryb, ale też ochronił mnie przed tą liczbą.

M.
Nazwijmy "po imieniu". Ochronił Cię przed "złem".

E.
Tak:-), Ochronił mnie przed "złem".

P.S.

E.
I jeszcze coś powiem ważnego na zakończenie tego "postu".
Pamiętasz, że w "Wigilię" (24.12.2015) byłam na cmentarzu,
aby odwiedzić moich bliskich. W tamtą stronę pojechałam
autobusem, a wracałam na 'piechotę'. I nagle zobaczyłam
nietypowe chmury. Zrobiłam kilka zdjęć.

M.
Mówiłaś o tym, pamiętam. Nie widziałem jeszcze tych
zdjęć, ale i tak Ci wierzę.

E.
Na jednym z nich, na niebie, zobaczyłam chmurę. Wyraźnie
było widać, że to krzyż. Kiedyś na jednym z moich "Blogów"
Pokazałam zdjęcie- chmurę krzyż- tak, jakby stał na
niebie- pionowo. To zdjęcie jest inne. Ten krzyż wygląda
tak, jakby go ktoś położył na niebie. Dłuższa, pionowa
kreska, to: POŁUDNIE - PÓŁNOC. Krótsza, pozioma, to:
ZACHÓD - WSCHÓD.

Idę już spać, ale niebawem dokończymy ten "post".
Dobranoc:-)

M.
Dobranoc Ewo:-). Czuję, że chcesz mi o czymś 
powiedzieć, o czym nie mówiłaś...




niedziela, 17 stycznia 2016

Sms do...



Sms do Pana Jezusa




Gwiazdki



Cię







Szukają


Chcą






Powiedzieć

Ci

Dobranoc:-):-):-)
I ja Tobie- mój Bracie piszę- dobranoc ;-):-)

                                   Twoja siostra Ewa:-)



sobota, 9 stycznia 2016

Wiek..., c.d.



E.
Witaj raz jeszcze:-). Mam do Ciebie wielką prośbę...

M.
Proś Ewo;-):-)

E.
Czy ten "post" możemy dokończyć jutro?

M.
Dobrze- jeśli tak chcesz:-)

E.
Tak:-). Jest już późno, dobranoc:-)

M.
Dobranoc Ewo:-)

12. 01. 2016

c.d.

M.
Witaj Ewo;-). Dawno nas tu nie było...

E.
Chyba nie..., zaledwie kilka dni:-)

M.
Spotykamy się w tym "poście", czyli kontynuacja...,
czy tak?

E.
Tak:-). Przez te kilka dni miałam trochę do myślenia...
Choć to było już jakiś czas temu;-), to przypomniały
mi się lekcje katechezy...

M.
A mianowicie...?

E.
Księża, którzy mówili o Panu Jezusie i o Jego wieku
- to nie przypomniałam sobie, aby któryś z Nich mówił,
że Pan Jezus miał lat 30...

M.
..., a ile mówili, że Miał? Przypomniałaś sobie?

E.
Przypomniałam;-). Mówili, że miał 33 lata.

M.
No, tak. Mieli taką wiedzę, to Wam przekazywali..., ale 
wciąż nie wiadomo, czy to prawda...

E.
Prawda. Pan Jezus miał 33 lata, kiedy umarł na krzyżu.

M.
Wierzę w to, co mówisz, ale wyjaśnij to innym..., no
i trochę mnie;-). Skąd masz taką pewność...?

E.
Odpowiedź jest prosta;-):-), znajdziesz ją na moim 
pierwszym "Blogu".

M.
Aleee Jeeesteeeś..., a jak mam ją odnaleźć i w którym
"poście"?

E.
Czy wspominałam o "postach" (chociaż one też są ważne);-)

M.
Wyjaśnij, proszę.

E.
1)  miesiąc                   23      ("posty")
2)  miesiąc                   41      ("posty")
3)  miesiąc             +      5      ("postów")
                                 _______________
                                     69      ("postów")

E.
Powiedz mi, ile jest cyfr nad liczbą "9"?

M.
Są "3" cyfry: 
"3", "1", "5".

E.
Dobrze. A teraz powiedz mi, ile cyfr jest nad liczbą "6"?

M.
Nad liczbą "6" są "2" cyfry:
"2", "4".

I co z tego wynika? Powiedz...

E.
Cyfry: 3, 1, 5 - dały po zsumowaniu - liczbę "9".

Cyfry: 2, 4 - dały po zsumowaniu - liczbę "6".

Te liczby są podzielne.
Nad "9" są liczby "3"

9 : 3 = 3

Nad "6" są liczby "2"

6 : 2 = 3

E.
I jeszcze raz...

                             23                  
                             41
                +             5
                    ________
                             69
                    ________
                             33

Podsumowanie:

Pan Jezus miał 33 lata.

M.
Powiedz mi, w jaki sposób do tego doszłaś. Skąd masz
taką wiedzę? Skąd...?
Znam Cię i wiem, że nigdy wcześniej nie szukałaś
takich tajemnic...

E.
To prawda, co przed chwilą powiedziałeś. Nie szukałam
i dalej nie szukam. To mój Brat- Pan Jezus- chciał, abym
miała taką wiedzę; i nie tylko dla siebie, ale też
- dla innych.

M.
Rozumiem... i nie rozumiem, ale o nic nie pytam.
Powiesz- kiedy zechcesz, albo- nie. Dobranoc Ewo
i bardzo Ci dziękuję:-))

E.
Dobranoc:-) i ja Tobie dziękuję:-)


Wiek...



E.
Jesteś już?:-)

M.
Jestem Ewo:-). Tym razem uprzedziłaś mnie, o czym
będzie ten "post". Dużo na ten temat rozmawialiśmy poza
"Blogiem", ale zaznaczyłaś wyraźnie, że to, co wiem
- to tylko jakaś część- reszty dowiem się już na bieżąco
(podczas pisania). Czy tak?

E.
Tak:-). W takim razie zaczynamy;-). To, że ten temat
już 'chodzi' za mną od wielu tygodni- to już o tym wiesz.
"Post" nosi tytuł- "Wiek...". Dziś porozmawiamy o tym,
ile miała lat Maryja, kiedy porodziła Syna- Pana Jezusa.
Jakiś czas temu znaleźliśmy informacje, że miała ok.
14- 15 lat. Tego trzymaliśmy się..., do tej pory, a właściwie
- do wczoraj. 

M.
Wczoraj znalazłaś informacje, które większość z nich
mówiły, że miała 14 lat.

E.
I tej wersji się trzymajmy.
Ewangeliści podają (nie wiem czy wszyscy; nie sprawdzałam
tego), że Pan Jezus, kiedy umierał na krzyżu- miał 33 lata.

Skoro Pan Jezus miał 33 lata, to Maryja- Matka Boża miała 
ok. 47 lat (być może 48 lat, bo nie wiemy, w którym
miesiącu się urodziła).

14 + 33 = 47

M.
Ewo! Czekaj, czekaj! Chwileczkę;-). Sama dzisiaj mówiłaś,
że znalazłaś informacje, że Pan Jezus mógł mieć tyle lat,
o czym przed chwilą wspomniałaś, ale też podano w tych
informacjach, że mógł mieć lat 30. Czy tak? Czy dobrze
Cię zrozumiałem? Poza tym, ktoś przepisując teksty
mógł się pomylić. Ja wierzę Tobie "na słowo", znam Cię
i wiem, co umiesz, a czego nie... . Wiem, na jakie tematy
masz wiedzę. Na inne- ogólną, a w niektórych sprawach
jesteś mocna. Sama mówiłaś nie raz, że nie znasz się na
teologii, to powiedz Ewo- nie mnie- bo ja Tobie wierzę,
ale gdyby kiedyś ktoś zajrzał na Twój "Blog", 
będzie wymagał argumentów. Wiesz, jaki ten świat jest..., 
choć wielu jest też takich ludzi, którzy nie muszą
- dotykać, zobaczyć, usłyszeć- aby móc uwierzyć. 
Ewo, wyjaśnij to proszę:-). 
Choć powiem Ci szczerze, tak  w sekrecie, że sam 
jestem ciekawy tych argumentów.
Nie napiszesz- uwierzę Ci "na słowo", tak jak wcześniej
napisałem:-).

E.
Wyjaśnię to, ale- w następnym "poście".

M.
Tak też sobie pomyślałem. A powiedz, czy o tym jeszcze 
dzisiaj napiszesz?

E.
Być może, że tak..., ale nie obiecuję;-)




piątek, 8 stycznia 2016

Cytaty... innych ludzi...




"Pan Bóg tak lubi pokorę, bo sam jest prawdą najwyższą
a pokora niczym innym nie jest, tylko chodzeniem w prawdzie".

                                            Św. Teresa z Avila


"Wiedzę możemy zdo­bywać od in­nych, ale mądrości mu­simy 
nau­czyć się sami". 

                                             Adam Mickiewicz


"Mądrość: myśleć ze scep­ty­cyz­mem, działać z optymizmem". 

                                             Hermann Hesse

"Praw­da jest po­dob­na Bo­gu: nie uka­zuje się bez­pośred­nio, 
mu­simy ją od­ga­dywać z jej przejawów".

                                      Johann Wolfgang Goethe

"Bywa nieraz, że stajemy w obliczu prawd, 
dla których brakuje słów."

"Boże, daj mi cier­pli­wość, bym po­godził się z tym,
cze­go zmienić nie jes­tem w sta­nie. Daj mi siłę
bym zmieniał to co zmienić mogę
I daj mi mądrość, bym odróżnił jed­no od drugiego". 

                                                 Marek Aureliusz