sobota, 23 stycznia 2016

Czemu nie...???



M.
Dzisiejszy "post" nosi tytuł- "Czemu nie...???

E.
A dalej? Jakie jest całe pytanie? Dokończ:-)

M.
Czemu nie zapytałaś, czy Ci wierzę w to, o czym napisałaś
w dwóch, ostatnich "postach"?

E.
???

M.
Wierzę Ci i nie tylko, że Ciebie znam, ale wiem, że kiedyś
miałaś podobne doświadczenia w swoim życiu... .
Ktoś, kto Cię nie zna- mógłby pomyśleć, że to paranoja
- o czym piszesz, że to omamy słuchowe...
Znam Cię i wiem, że nie; że to czym piszesz- jest prawdą.

Mam teraz do Ciebie inne pytanie. Jeżeli się nie zgodzisz
- zrozumiem to i na tym zakończymy ten "post".

E.
Zadaj to pytanie.

M.
Czy możesz opowiedzieć te dwa zdarzenia, jakie miałaś
już nieco w odległej przeszłości? O organach i o Twoim
synu... . Odpowiedz, proszę.

E.
Opowiem, ale za chwilę.

M.
Ok:-)

E.
Jestem już:-). Zaczynam opowiadać. Pewnego razu, a było
o rano- tak, ok. 7:15, usłyszałam, że moja mama wstała,
ubrała się szybko i wyszła na dwór. Nie było Jej jakąś
chwilę. Wstałam, aby zrobić kawę. Przed Jej wyjściem
też już nie spałam...

M.
..., bo coś obudziło Cię...

E.
Tak, ale o tym za chwilę... . Po chwili, mama wróciła...,
jakoś tak dziwnie wyglądała... . Wchodząc- powiedziała
- "O!, już nie śpisz? Obudziłam Cię?". Obudziły mnie
organy w Kościele..., one grały..., powiedziałam.
Mama znowu spojrzała na mnie... . Zapytałam- a Ty po co wychodziłaś na dwór? Znowu spojrzała na mnie, 
powiedziała- "Skoro Ty o tym mówisz, tak wprost, to
i ja powiem Ci, po co wyszłam na dwór..., bo słyszałam,
to samo, co Ty". Zapytałam- Msza jest? W odpowiedzi
usłyszałam- "Nie ma żadnej Mszy..., ale coś jest nie tak,
skoro nie tylko ja to słyszałam, ale i Ty Ewa to słyszałaś".

M.
Opowiadaj dalej...

E.
Był u nas kiedyś organista. Miał wielki talent do grania
na organach i nie tylko..., ponoć 'samouk', ale uczył też
innych. Grał niesamowicie pięknie..., i kolędy i inne pieśni,
ale kiedy była Msza (pogrzebowa) potrafił tak zagrać
"Marsze", że aż "serce się krajało". Chciałeś płakać czy
nie..., i tak płakałeś... . Niestety, ale wiele lat temu zmarł...,
pokój jego duszy. 
Wiele osób później mówiło, że zapalał światło w Kościele
i grał na organach; że widział to ksiądz Proboszcz , który
niechętnie o tym opowiadał... . Ponoć pewnej nocy
obudziły Go organy. Wszedł do Kościoła, a tam światło
było zaświecone..., i grały organy.

Tamtego dnia- słyszała to moja mama i ja. 
Nie było Mszy Świętej, a organy same grały...

Kolejną historię opowiem Ci niebawem. Dobranoc
i do usłyszenia:-)

M.
Dziękuję za tę opowieść:-), czekam na następną:-).
Dobranoc Tobie:-)

24.01.2016

E.
A teraz opowiem Ci kolejną historię.

M.
Opowiadaj.

E.
Działo się w ciągu tygodnia. Mój Syn był w szkole. Może
to była I lub II klasa Szkoły Podstawowej. Pani nauczycielka
już w "zerówce" zapowiadała rodzicom, że dzieci powinny
być samodzielne- same przychodzić do szkoły i same
z niej odchodzić. Jako rodzice staraliśmy się przystosować
do tego i usamodzielniać nasze dzieci. Tylko, o dziwo
rodzice- nauczycieli nie przestrzegali tego i  osoby pracujące
w szkole; nawet plecaczki za swoje pociechy nosili i nikt
im nie zwracał uwagi. Tego dnia zaprowadziłam mojego
syna do szkoły.Siedziałyśmy z mamą w kuchni, piłyśmy
kawę i nagle mama zapytała- "Idziesz po...( i tu wymieniła
imię mojego syna). Jak chcesz, to mogę ja pójść...".
Nie, nie- może dziś niech przyjdzie sam- powiedziałam.
Mama na chwilę gdzieś wyszła (a był to czas, gdy za chwilę
mój syn miał kończyć lekcje..., i przyjść do domu).

I nagle w głowie usłyszałam wielki szum, jakby jakaś 
wichura przeszła..., usłyszałam czyjś płacz, jakby płacz
jakiegoś dziecka... . To był płacz mojego syna. On płakał,
krzyczał i wołał- "Mamooo! Ratunku!"

M.
Kawałek jest od Ciebie do szkoły. Drzwi i okna miałaś
wtedy zamknięte. Nie mogłaś słyszeć.

E.
Ten szum i krzyk był przerażający. I nagle weszła mama
i jeszcze raz zapytała- "Iść do szkoły?" Idź- powiedziałam
i nie wiem nawet czemu, ale opowiedziałam Jej to,
co usłyszałam. Uwierzyła i poszła. Po dłuższej
chwili wróciła z moim synem. Był zapłakany...,
powiedział, "że już nie chce chodzić do tej szkoły".
Rzucił tornister i poszedł do swojego pokoju. Zamknął
drzwi za sobą. Zapytałam mamy, co się stało?
W odpowiedzi usłyszałam- "Miałaś rację- mówiąc mi 
o tym, co słyszałaś. To nie było jakieś Twoje przewidzenie
- to, co słyszałaś- było prawdą!

Dwaj koledzy z jego klasy bili Go na podwórku szkolnym
i nikt nie reagował. On płakał i krzyczał, a oni Go dalej
bili, wyzywali i szarpali. Krzyknęłam- zostawcie Go,
ale nie usłyszeli i nagle jeden z nich zobaczył mnie...,
i uciekli."

M.
Ewo! Co to za szkoła??? Aż w głowie nie chce się to
pomieścić! Trudno to zrozumieć...

E.
Kiedyś o tej szkole opowiem Ci więcej. Mi też trudno
to było zrozumieć- tym bardziej, że sama chodziłam 
do tej szkoły:-((

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz