piątek, 26 lutego 2016

Uroczystość (...)



E.
6. 06. 2014- piątek

Tego dnia musiałam gdzieś wyjechać. Byłam tam też
w Kościele. Chciałam pójść do Spowiedzi, ale żadnego
Księdza nie było w konfesjonale. Przyjechałam
do domu i jeszcze zdążyłam pójść na Mszę Świętą
- w swojej parafii. Tego dnia było więcej Księży,
którzy spowiadali, bo w niedzielę miała odbyć się
wielka uroczystość, a właściwie dwie. Od samego
początku nie czułam takiej potrzeby, aby chodzić do
spowiedzi w mojej parafii..., ale tego dnia byłam...,
i to u Ks. Proboszcza. Ks. Wikary był usatysfakcjonowany
tym, że widzi mnie klęczącą przed konfesjonałem,
bo to On tego dnia odprawiał Mszę Św. z innym
Księdzem (mniej więcej w Jego wieku), ale wcześniej
wyszedł do Ołtarza, a tamten Ksiądz siedział na
krzesełku (taki niby konfesjonał) i nie widział mnie,
ale Ks. Wikary mrugnął do Niego, że jestem, a Ten
dyskretnie wyjrzał zza oparcia. Popatrzył na mnie.

M.
I wiemy, dlaczego...

E.
8. 06. 2014- niedziela

Wiedziałam, że na tę uroczystość został zaproszony
również (były) Ks. Proboszcz. Byłam pewna, że nie
przyjedzie, a jeżeli już- to tylko na obiad, a jednak...,
bo to, co zrobił w naszej parafii..., to może kiedyś o tym
napiszę...

M.
Przyjechał???

E.
Tak. Kiedy otworzył drzwi- dotknęło mnie trochę,
ale nie czułam złości, ani dobrych odczuć- odnośnie
Jego osoby. Było mi Jego żal i nic więcej. Kiedy wszedł
do Kościoła- nie widziałam, aby ktoś do Niego podszedł
- ani parafianie, ani Ci, którzy z Nim pracowali. Zupełne
odrzucenie.

M.
Ty wiesz Ewo, jakim bólem dla człowieka jest odrzucenie,
dlatego było Ci Jego żal; rozumiałaś Go..., mimo
tego, że tyle krzywdy zrobił Tobie i Twojemu dziecku.

E.
I nie tylko mnie i mojemu dziecku, ale wielu osobom.

A teraz napiszę w skrócie i to, co było najważniejsze
w minionych Uroczystościach. Nabożeństwo trwało
ponad trzy godziny. Jakoś wystałam-ale, gdy przyszłam
do domu- myślałam, że padnę- tak mnie bolały plecy,
tak mnie bolał kręgosłup. Po Mszy Świętej było
"specjalne" Błogosławieństwo. Każdy zbliżał się 
w stronę Ołtarza, a później klękał. Ksiądz udzielał
Błogosławieństwa. I ja poszłam w stronę Ołtarza...
Uklękłam. I mnie Ksiądz Pobłogosławił. Oprócz
tego Księdza było jeszcze dwóch innych przy Ołtarzu.
Oni dawali każdemu z nas po jednym obrazku.
Z początku nie widziałam, kogo te obrazki przedstawiają,
ale jeden jakoś tak odwrócił do mnie. Zobaczyłam
na nim Jednego ze Świętych. I nagle ten drugi Ksiądz
odwrócił rękę tak, że zobaczyłam, Kto jest na drugim
obrazku..., ale ten pierwszy Ksiądz podszedł do mnie
i już miał mi podać obrazek ze Świętym... i nie wiem
czemu..., ale w myślach zaczęłam niemal krzyczeć
- Nie, nie- to nie ten chcę obrazek. Ja chcę mieć ten,
co ma ten drugi Ksiądz. Ja chcę mieć......

..., ale nikła była nadzieja, bo tamten Ksiądz był daleko
i nie mógł usłyszeć moich słów..., a co dopiero myśli...

I kiedy ten pierwszy Ksiądz już miał mi podać obrazek 
ze Świętym -stał się CUD. Nie omal biegiem podszedł 
do mnie ten drugi Ksiądz i podał mi obrazek- ten, 
który trzymał w dłoni - Ten, który tak bardzo chciałam.

M.
Ewo, proszę- powiedz, Kto był na tym obrazku???

E.
Powiem..., ale nie dziś..., bo teraz jest noc 
i za chwilę idę spać.
Dobranoc Tobie:-)

M.
Dobranoc Ewo:-). Zaczekam, jeżeli tak chcesz:-)

c. d. / 28. 02. 2016

E.
Na obrazku był Pan Jezus. Chciałam tak bardzo Pana
Jezusa.

M.
A Pan Jezus chciał Ciebie:-)..., bo to nie jest kolejny
przypadek w Twoim życiu..., to kolejny CUD,
jak to nazwałaś.

M.
Masz wiele obrazków z Panem Jezusem, ale też z Tym 
Świętym, bo teraz już wiem- o Kogo chodzi.
To niesamowite, ale też nieodgadnione, tajemnicze wręcz...

Czy Ty wiesz, o co tu chodzi...???

E.
Nie wszystko, ale tak..., trochę wiem:-), ale o tym napiszę
w następnym "poście", a tytuł, to "Obrazy".
Do usłyszenia, być może za chwilę;-):-)

M.
Do usłyszenia:-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz