sobota, 9 kwietnia 2016

Mały wstęp do...



M.
Witaj Ewo:-). Nietypowy "post". Nic nie mówiłaś.
Szykuje się nowa niespodzianka...?

E.
Witaj:-). Można tak powiedzieć;-):-). Zanim napiszę,
co wydarzyło się w dn. 24. 06. 2014- opowiem Ci
trochę o swojej mamie, bo to jest ważne.
Moja mama owdowiała w bardzo młodym wieku. 
Nie wyszła po raz kolejny za mąż i nie dlatego, że nie było mężczyzn, którzy by nie chcieli zawrzeć z Nią związku małżeńskiego, ale dlatego, że nie chciała..., 
a i ja Jej w tym trochę pomogłam.
Każdego pana, który przychodził do nas- witałam,
jak najlepiej- byłam grzeczną dziewczynką- ale, gdy 
wychodził- obrzydzałam Go matce, jak tylko mogłam,
a jak na takie małe dziecko- pomysłów mi nie brakowało.
I w końcu moja mama stwierdzała- "Masz rację- to nie ten".
I kolejny pan "odchodził z kwitkiem". 

Jaka była moja mama?
Moja mama była piękną kobietą. Ubierała się skromnie,
ale z gustem. Nie bała się żadnej pracy- czy takiej,
którą wykonują kobiety czy też takiej, którą wykonują
mężczyźni. Była jedną z dwóch kobiet (w naszej 
miejscowości), która miała "prawo jazdy" na motor, 
a w swoim życiu miała kilka motocykli.

M.
Jeździła motorem???

E.
Tak. Była i spokojna, i nerwus. Nie lubiła lenistwa.
Co wkurzało mnie w tamtym czasie? Wkurzała mnie
Jej "łacina podwórkowa". Dawała zakazy i nakazy,
ale nigdy się Jej nie sprzeciwiałam. One też mnie wkurzały.
Pamiętam, jak kiedyś do koleżanki powiedziałam "kurdę",
a mama krzyknęła- "Jak ty powiedziałaaś?!" 
Tak się zawstydziłam, że przez kilka godzin do Niej 
nie odezwałam się..., a tak mi było wstyd, 
że myślałam, że "pod ziemię się...".
Kiedy zaczęła się budowa Kościoła w mojej miejscowości
- Ona pierwsza szła, aby pomagać- aby tylko miała wolne
od pracy, a i pole mieliśmy- to i tam trzeba było zrobić.
Pamiętam, jak z jednym, z moich sąsiadów 'zalasowali'
całe wapno do Kościoła- tylko obydwoje (dużo tego było).
Pamiętam też, jak kiedyś przyszedł pewien pan (pracował
z moją mamą w tym samym zakładzie). Miał tego dnia
wyznaczoną pracę przy budowie. Okazało się, że musiał
wejść na szczyt Kościoła..., i mało tego jeszcze miał tam
coś robić a wiesz, jak nasz dach Kościoła wygląda...

M.
Tak, wiem.

E.
Miał "lęk wysokości". Prosił mamę, aby za Niego poszła
do tej pracy, a On za Nią 'odrobi dniówkę'..., a nawet dwie.

M.
I Twoja mama wchodziła aż tak wysoko..., i jeszcze coś
tam robiła??? Wyrazy podziwu:-)

E.
Tak właśnie było. Ja- za żadne "skarby świata" tak wysoko
bym kiedyś nie weszła. Na chwilę obecną - nie wiem.
Kiedyś zapytałam Ją- a gdyby tak w niebie trzeba byłoby
coś naprawić, to czy weszłabyś tam? Odpowiedziała tak:
"Gdyby ktoś dał mi taką drabinę, która dosięgłaby nieba...,
no i z jedną poręczą chociaż- to weszłabym. Jak trzeba
pomóc i tam w niebie- to trzeba. Poszłabym".

M.
Tak powiedziała??? Niesamowite. Myślę, że to nie tylko
słowa. Twoja mama tak by zrobiła.

E.
I jeszcze coś. Kiedy byłam małą dziewczynką- chętnie
chodziłam do Kościoła- może dlatego, że nie wiele
rozumiałam. Ale kiedy zaczęłam dojrzewać- pewne sprawy
zmieniły mnie. Co raz bardziej zaczęłam unikać chodzenia
do Kościoła..., i nie od Boga uciekałam, ale od tego, co
widziałam i słyszałam. Księża mówili, żeby robić i mówić
"tak i tak", a sami- robili zupełnie, co innego.
Zaczęłam "uciekać w choroby"...

M.
Co to, Ewo znaczy?

E.
Aby nie iść do Kościoła- mówiłam swojej mamie, że
jestem chora. Nie za bardzo mi wierzyła, ale mówiła tak: 
"Skoro mówisz, że jesteś chora- rozumiem. Jadę sama...,
ale ty siedzisz w domu..., i żadnego wychodzenia do
koleżanek". Tylko wyszła, a ja- poszłam do jednej z nich.
Gdy wróciła z Kościoła i zobaczyła, że mnie nie ma w domu
- przyszła do tej koleżanki i powiedziała: "Do domu."
Ależ mamooo.  Ja jeszcze chwilkę posiedzę i zaraz przyjdę
- powiedziałam. Moja mama nie ustąpiła. Powiedziała:
"Nie pojechałaś do Kościoła, bo mówiłaś, że jesteś chora,
a u koleżanki wyzdrowiałaś???" Mamooo..., powiedziałam.
Nie ustępowała. Wzięła mnie za rękę - "Do domu chodź."

M.
I co zrobiłaś?

E.
Posłuchałam się mamy i pokornie za Nią poszłam
do domu.

M.
Miałaś trochę rygoru...?

E.
Miałam.

M.
Ewo..., a czy kiedyś opowiesz- jaka jest teraz Twoja
mama?

E.
Może kiedyś opowiem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz