piątek, 8 kwietnia 2016
Czerwiec.., inne dni
E.
Dziś będę opowiadać, co wydarzyło się w kolejnych
dniach czerwca- roku 2014
23 czerwca 2014
Tego dnia, mimo tego, że nikt mnie nie zdenerwował
- mogę powiedzieć, że cały ten dzień przepłakałam.
Co trochę się uspokoiłam- to znowu płakałam.
Nie wiedziałam, co mi jest..., aż w końcu zapytałam
Boga wprost: Panie Boże, powiedz mi, co się ze mną
dzieje..., powiedz. Czemu ja tak płaczę...???
M.
I usłyszałaś odpowiedź?
E.
Nie usłyszałam:-(. Wieczorem poszłam do Kościoła
i trochę mi przeszło. Chciałam iść wtedy do spowiedzi,
ale nie byłam, bo trochę ludzi było i ksiądz musiał
wyjść wcześniej z konfesjonału, aby Mszę Świętą odprawić,
a tego dnia był tylko jeden ksiądz.
24. 06. 2013
E.
A teraz opowiem Ci, co wydarzyło się tego dnia...
M.
Dobrze, ale wiesz Ewo..., że chyba nie ten rok napisałaś...
E.
Zanim opowiem, co wydarzyło się tego dnia w czerwcu
2014- opowiem, co było rok wcześniej:-)
M.
Acha. W takim razie, opowiadaj:-)
E.
Pamiętam, że tego dnia miałam nieco wolniejszy dzień,
ale już od kilku dni czułam, że chcę pojechać na Mszę
Świętą do swojej- byłej parafii. Pojechałam autobusem.
Kierowca zatrzymał się przy bramie- prowadzącej do
Kościoła. Spóźniłam się 5 minut, nie wchodziłam już
do środka. Stałam na dworze. Usłyszałam znajomy głos.
To był głos ks. Proboszcza z mojej obecnej parafii.
On odprawiał Mszę Świętą, mówił kazanie. Tam
- ks. Proboszcz był zupełnie innym człowiekiem.
Mówił tak spokojnie i nikogo nie obrażał, nie oceniał,
a w naszej parafii zachowywał się zupełnie inaczej...
Msza Święta szybko się skończyła, a po niej była procesja,
bo tego dnia był jeden z Odpustów- obchodzonych
w tamtej parafii. Zaczęli wychodzić księża z kościoła...
Nawet nie wiedziałam, który z Nich jest ks. Proboszczem
w tamtej parafii. I nagle zobaczyłam znajomą twarz
(znałam z widzenia), to był ks. Wikary. Ks. Proboszcz
zabierał Go na wszystkie Odpusty, i. t. p.
M.
Nie tak, jak poprzedni:-(
E.
Właśnie. Ks. Wikary spojrzał na mnie kilka razy i jakoś
tak 'dziwnie' się zawstydził. Nie wiem, czemu?
M.
Pamiętam..., bo tego dnia spotkaliśmy się. Wyglądałaś
'zjawiskowo'.
E.
Coś Ty. Nie mów tak. Wyglądałam normalnie- może nieco
odświętniej byłam ubrana, niż chodzę na co dzień.
M.
Nie będę się spierać..., swoje wiem:-)
E.
Później ruszyła procesja. Ks. Proboszcz wyszedł pod
baldachimem. W rękach niósł Hostię. Stałam na
przeciwko Jego. Uklękłam. Później szliśmy.
Nie było zbyt dużo ludzi, ale Ci którzy byli- doskonale
wiedzieli, że nie chodzę do Kościoła- w swojej parafii
i wiele z Nich zastanawiało się- "co ja tam robię?"
Patrzyli na mnie z niedowierzaniem. Patrzyli też na siebie.
Ks. Wikary wraz z innymi księżmi szedł z przodu.
Ukradkiem odwracał się, aby zobaczyć czy idę razem
z innymi..., ale nie tylko On. A kiedy zakończyła się
Msza Święta- poszłam na cmentarz
- odwiedzić swoich bliskich.
M.
Jak się czułaś po tym, że byłaś na Mszy Świętej.
E.
Normalnie. Nie czułam w tym nic specjalnego.
Poszłam na przystanek i autobusem przyjechałam do domu.
M.
Rozumiem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz