środa, 4 maja 2016

Nareszcie...



M.
Nareszcie Jesteś:-). Witaj:-)

E.
Witaj:-)

M.
Jak się czujesz?

E.
Różnie- raz tak, raz inaczej..., ale powoli... . Wiem,
że będzie dobrze.

Powinnam już dawno to zrobić..., ale zrobię to dziś.
Pragnę podziękować ks. dr Eugeniuszowi Piotrowskiemu
i s. Jadwidze Borowskiej SNMPN oraz dla
Wydawnictwa Diecezjalnego i Drukarni w Sandomierzu
za wydanie książeczki - "Tajemnice Różańcowe
- ROZWAŻANIA". Dziękuję też dla śp. papieża
Jana Pawła II za słowa zamieszczone w tej książeczce,
ale przede wszystkim dziękuję Panu Bogu w Trójcy
Przenajświętszej i Matce Bożej.

M.
I ja dołączam się do tych podziękowań, bo też już mam
tę książeczkę.

E.
A teraz zmienię temat... . Chcę opowiedzieć Ci, co ostatnio
przytrafiło mi się. Kładłam się już spać i chciałam coś
jeszcze pokazać mojemu Bratu. Nie wiedziałam co...,
i nagle pomyślałam, że pokażę Mu "Nowy Testament"....

M.
Ten, który dawno temu dostałaś od księdza?

E.
Dokładnie ten sam. Najpierw pokazałam okładkę, a później
ze 2- 3 pierwsze strony. Później nie szukając jakiejś
specjalnej strony- otworzyłam "Testament". Już wtedy
wiedziałam, że to nie przypadek.

M.
Co tam zobaczyłaś?

E.
"EWANGELIA WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA".
Mt 6,5 - 18

Na tych stronach zobaczyłam:

Modlitwa: 6,5 - 15
Posty: 6,16 - 18
Dobra trwałe: 6, 19 - 24
Niewłaściwe troski: 6,25 - 34

Nie jedna Osoba mogłaby powiedzieć czy też pomyśleć
- "A cóż to takiego???" 
Mój błąd nie raz polegał na tym, że gdy dostaje takie
natchnienie- nie od razu o tym piszę:-(

M.
Wierzę Ci na słowo. Wiem, że musi być coś jeszcze...

E.
To prawda. To było pod koniec kwietnia. Na drugi dzień
czytając komentarze do "Ewangelii", było właśnie o tym.
To nie jest przypadek. To jest prawda.

M.
Dawno już mówiłem, że to nie przypadki. Pan Jezus
mówi Ci o wiele wcześniej o tym, co będzie już niebawem
w "Ewangelii", ale nie tylko o tym. Pisałaś o tym na 
innym "Blogu". To już nie pierwszy raz.

E.
To nie wszystko..., ale o tym już niebawem:-)

5. 05. 2016

E.
Wczoraj napisałam, że to nie wszystko... . Pewnie, że nie...
Kiedy pisałam o swojej mamie- wspomniałam, że mówiła,
"że jakby było coś trzeba naprawić w niebie, to by poszła
tam, gdyby była taka drabina..., chociaż z jedną poręczą...".
Napisałam wtedy, że ja musiałabym się zastanowić
czy też zrobiłabym tak samo, jak moja mama.
I to była prawda- tego dnia, w którym pisałam.
Mam "lęk wysokości".

M.
Tak, to prawda, ale Ty już Ewo przeszłaś taką próbę
(w ubiegłym roku). I chociaż to nie były "schody do
nieba"- Ty przeszłaś tę próbę. Zresztą nie tylko taką:-)

E.
Pan Jezus sam mówił- "Nie lękajcie się". Kiedyś 
przytoczyłam słowa św. Bernadetty" o "tajemniczych
schodach". Napisałam też wtedy coś od siebie. 
Dziś napiszę tak:

Nie ma co się "lękać" i po co mi poręcze, 
gdy ze mną będzie szedł i trzymał mnie za rękę
- mój Brat- Pan Jezus. Warto iść. Iść do "niebios bram",
"bo tam znajdę bogactwo wszystkiego, co wzniosłe,
niezgłębione i cudowne. Bo tam znajdę radość bez smutku,
która zawiera w sobie wieczne szczęście... . Będzie to
szczęśliwa wieczność, wieczne trwanie w radości Pana
naszego, Boga."

Św. Augustyn powiedział nie jedno zdanie i ja dziś jedno
z nich za Nim powtórzę:

Jak jeleń pragnie wody źródlanej, tak dusza moja
pragnie Ciebie, o Boże. Amen.

M.
"Myśli o niebie". Ładna jest ta modlitwa. Dziękuję:-)

E.
Dziękuję:-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz